sobota, 28 marca 2015

DRIVE ME CRAZY (I)


IZAYA

To nie był dobry czas. To zdecydowanie nie był dobry czas dla zimy. Ulice wciąż były brudne i szare, a niebo zamiast śniegiem obdarowało wszystkich gęstym, zimnym deszczem. Ciężkie burzowe chmury wisiały nad miastem tak niepewnie, jakby lada chwila miały runąć wszystkim na głowy. Mogłem je podziwiać, bo te cholerne zadaszenie było dziurawe jak sito, przeżarte rdzą i kropelki brudnej deszczówki skapywały na moją twarz. Bezczelne. No ale przecież nie spodziewałem się luksusów, kładąc się na dworcowej ławce, dlatego znosiłem to ze spokojem. Byłem szalenie cierpliwym człowiekiem, a słowo „szalenie” stanowiło klucz w tej kombinacji. Umiałem czekać, o tak, obserwując, jak ziszczają się moje intrygi. Sama przyjemność. Może akurat te czekanie było nieco bezsensowne, może nawet odrobinę sadystyczne, bo  rozbijające się o mój nos krople po jakimś czasie zaczęły tak bardzo działać mi na nerwy, że nie byłem w stanie nawet się poruszyć, odczuwając coraz większą, paraliżującą złość. Więc tak czuje się Shizuś, kiedy wpada w szał? To właściwie obce mi uczucie – gniew. Nie, nie miałem do niego skłonności. Za dobrze się bawiłem. Ale nie teraz. Teraz byłem łagodnie mówiąc poirytowany, a jednak… Było to inspirujące. Pozwolić sobie, świadomie, nie jak ten blond idiota, zanurzyć się w złości. Celowo utrzymywałem ten stan, dając swojej wyobraźni pole do popisu. Artystyczne wizje nowego porządku świata leżącego u moich stóp dawno nie zalewały mnie taką falą.
Po pierwsze ten palant Heiwajima. Nie chodziło już o sam fakt, że jeśli coś mnie naprawdę wkurzało na tym padole łez i gnoju to właśnie on. Nie, nie. To już nie była ta faza. Od jakiegoś czasu nienawidziłem skurwiela z całej siły. Jego dni były policzone. Znajdę kogoś, kto będzie w stanie go sprzątnąć. Musi być ktoś taki. I ja się dowiem kto to i gdzie mieszka, i w jaki sposób mogę go przekupić. Zaśmiałem się cicho, na moment oddając się tym optymistycznym myślom.
Po drugie policja wreszcie wpadła na mój trop. Ta banda nieudaczników. Ale ktoś powiązał ze mną tę sprawę z nożownikiem. Ktoś musiał coś wypaplać niewłaściwej osobie. Tego kto to był, też się dowiem. I zajmę się nim osobiście.
No i po trzecie. Zbliżają się święta. Uwielbiałem święta. Można je było zniszczyć na tyle fantastycznych sposobów. To dziwne, że każdy, po prostu każdy zawsze oczekuje, że „w tym roku będą udane”. A najlepiej, żeby były takie co roku. Przecież to nie możliwe, żeby siedem bilionów ludzi naraz było szczęśliwych. Przez trzy dni! Nie ma takiej opcji. I chociaż to powinien być powszechnie wiadomy wszystkim fakt, zawód jaki odczuwali ludzie, którym „zepsuto święta” był bajecznie widowiskowy, naprawdę wart obserwacji. Och, wyczekuję na święta cały rok tylko z tego powodu! A prezenty! Z tym dopiero miałem radochę. Obmyślanie kto czego najbardziej NIE chciałby dostać zaczynałem już w połowie października. O, może w tym roku wyślę Shizusiowi kilka znaków drogowych, które menda powyrywał? Albo książkę dla psychicznych „Panuj nad sobą – poradnik dla opornych.” Albo nie! Kupię mu dziwkarską, super platynową farbę do włosów i najnowszy film z jego bratem na dvd. On przecież uwielbia jak się wspomina o jego bracie.
Szwędający się po dworcu ludzie zaczęli obchodzić mnie łukiem, gdy mój z początku cichy chichot przerodził się w niepowstrzymany śmiech. Heiwajima, który się wkurza i wywala przez okno choinkę, niszcząc tym samym święta spędzającym je z nimi osobom. Chociaż… Kto chciałby cokolwiek spędzać z tym niezrównoważonym człowiekiem?  Byłem tak zaabsorbowany tym wyobrażaniem, że nie zauważyłem,  jak pochyla się nade mną jakiś cień.
– Tak poza tym wszyscy zdrowi?
Otworzyłem oczy i przestałem się śmiać. No tak. Ona pewno by chciała. Z tym swoim przeklętym imieniem wydaje jej się, że do niego pasuje. Ale już niedługo.
– Spóźniłaś się, Ikari. – Usiadłem na ławce, patrząc na łudząco podobną do mnie dziewczynę. Była trochę niższa, włosy miała dłuższe i ufarbowane nad uszami w jakieś durne niebieskie pasemka, ale poza tym… Niespecjalnie się od siebie różniliśmy. – Za karę nie dostaniesz kolacji.
– Nie ja się spóźniłam tylko pociąg, ty niewyrozumiały gnojku.
– Jak się odzywasz do starszego brata?!
– Tak, jak mi się podoba. – Wzięła się pod boki, patrząc na mnie z góry.
– Trzy dni bez jedzenia! – Podniosłem się wreszcie z ławki, mając nadzieję, że kiedy to ja będę patrzeć z góry, smarkula nabierze trochę szacunku, ale ona tylko pokazała mi język. Powinienem się wściec, no nie? Ale, no właśnie, nie. Smarkata mnie bawiła, zamiast złościć. Chyba dlatego ją przygarnąłem po tym jak ciotka ją odesłała.
Od tego czasu upłynął już rok, zabawne. Odbierałem ją z tej samej stacji, a pociąg wtedy też miał opóźnienie. Nie byłem zadowolony z tej sytuacji. Nawet nie wiem czemu się zgodziłem, gdy ciocia Messy zadzwoniła do mnie z błaganiem, żebym zabrał od niej tę diablicę. Oczywiście nie powiedziała tego wprost. Zasłaniała się, że u nich nie ma dobrych szkół, a młoda powinna iść do liceum o wysokim standardzie nauczania, ale umiałem czytać między wersami. Musiała napsuć jej nieźle krwi, bo ciotunia była jedną z najbardziej znanych mi z opanowanie osób. Zgodziłem się ją przyjąć chyba z ciekawości. Pamiętam, czekałem wtedy na ten przeklęty pociąg myśląc, że tylko zerknę, nawet do niej nie podejdę, zostanę, żeby zobaczyć jak wygląda moja własna siostra i spadam. Nie będę się bawił w „braciszkowanie”. A może w ogóle jej nie poznam? Ostatni raz widziałem ją jak miała osiem lat. Ja miałem wtedy piętnaście i ani myślałem wyprowadzać się na wieś po śmierci rodziców. Zostałem w Ikeburko. Od tamtej pory minęło prawie dziewięć lat. Mogła się bardzo zmienić.  Może tak byłoby lepiej. Ja bym jej nie rozpoznał, daj Boże ona mnie też i po problemie.
Niestety nie było mowy, żebym ją przegapił w tłumie. Wyskoczyła z pociągu przez okno, a tuż za nią wysiedli konduktorzy i zaczęli ją ścigać po peronie, dmąc w te swoje gwizdeczki. Zerknęła na mnie tylko raz i w biegu złapała za rękę, pociągając mnie za sobą. I tak oto zaliczyłem pierwszy sprint od czasów ostatniego wuefu, na którym miałem nieprzyjemność ćwiczyć. Nie wiem czy to wyzwolone podczas biegu endorfiny, czy połyskujące na czerwono oczy Ikari, ale kiedy zobaczyłem, że uśmiecha się tak samo jak ja… Wiedziałem już, że znajdzie się u mnie kąt dla gówniary.
Westchnąłem i złapałem ją za łokieć, nie ukrywając uśmiechu.
– Do domu. Ale już. Zamknę cię w komórce na noc.
– My nie mamy komórki.
– Nie „my”, tylko „ja”. Ty tylko u mnie pomieszkujesz.
– Sranie w banie. Zostałeś moim prawnym opiekunem, nie możesz mnie wyrzucić.
– Zrobię to, jak tylko skończysz osiemnaście lat – oznajmiłem, popychając ją przed sobą. – Maszeruj.
– Drań! – krzyknęła na mnie i zaczęła ode mnie uciekać. Niech biegnie. Nie zamierzałem jej gonić.
Kiedy przechodziliśmy po wiadukcie nad peronem, przeszedłem przez barierkę. Stąd był niesamowity widok na otwierające się za stacją Ikeburko. Sięgnąłem do tyłu, złapałem za barierkę i odchyliłem się.
– Co ty wyprawiasz, idioto?!
Ikari bardzo szybko zawróciła, widząc, że świruję. To zabawne, jak szybko się do mnie przywiązała.
– Nie martw się, głupia. Nie zamierzam skakać.
– Szkoda – prychnęła, a jej twarz rozjaśnił psychotyczny uśmiech. Zaraz też przelazła za barierki i wychyliła się poza krawędź jeszcze dalej niż ja. Tak. Z tego powodu też nie pozwoliłem jej skończyć na ulicy. Miała zdecydowanie moje geny.
– Hey, młoda, co powiesz, żebyśmy skoczyli do jakiegoś klubu, zrobić trochę zamieszania?
– Mam jutro szkołę i jestem niepełnoletnia. – Spojrzała na mnie i znowu uśmiechnęła się tak, jak ja. – Bardzo, kurwa, chętnie.
– Nie klnij – pouczyłem ją, wpatrując się w panoramę miasta. Zapowiadała się całkiem przyjemna noc. Miałem ochotę oznajmić całemu światu, jak bardzo go kocham, więc wydarłem się beztrosko.
 – Heeeeeeeeeeeey-oooooooooooooo!
Here comes the danger up in this club
– Izaaaaaaaaaayaaaaaaaa…! – Po chwili dobiegła nas wzmocniona echem odpowiedź.
Kątem oka dostrzegłem, że młoda uśmiecha się jakoś inaczej, niż zwykle, słysząc jego głos. Nie spodobał mi się ten uśmiech. Ani trochę.
Już ja jej wybiję z głowy te bzdury.






10 komentarzy:

  1. Ok. No to jestem pierwsza >.<
    To tak, ten tego... Po prologu spodziewałam się, że będzie to inaczej wyglądać. Czuję się zaskoczona. Ale! Ale! Nie rozczarowana. No może długością, ale widziałam, że tam jakieś przetargi były, więc w sumie fajnie, że w ogóle. Nie wiem jeszcze, co to będzie, ale chcę wiedzieć.
    Btw. Izaya <3
    I powraca Ikari, yeeey. To tyle.
    Bo widzisz, na dłuższy komentarz trza se zasłużyć długim rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drive me crazy as fuck.
    Co jest z długością tego rozdziału? Będziesz się jeszcze tak wygłupiała?
    I co jest na Drodze? Co za "az Rhan nie wstawi"? Co to, kurwa, znaczy?
    Ja się nie godzę na takie traktowanie! Ja się domagam sprawiedliwości i sonduf wszystkich instancji! Ja siem odwołam do... Do... Do Hirumy! Do Kyoraku! Ja się powołam na wszystkie świętości i nieświętości Hueco Mundo. Co Ty se, do cholery, myślisz?!
    Skończyłam.
    Bardzo podoba mi się, prawda, punkt widzenia Izayy. Yup, a ze Ikari tutaj jest. No proszę siadac. Ja od pierwszej części prologu wiedziałam, ze to będzie... Nie, ja wiedziałam od kiedy dowiedziałam się ze Ty jesteś autorką, iz to będzie zajebiste. No ale po tym rozdziale to juz wiem na pewno. Zniszczysz psychikę człowiekowi.
    Izaya wydaje się ciekawą postacią (dobra, ej, nadrobię m&a w którym chłopak wystepuje), to jego cyniczne spojrzenie na świat mnie ujęło.
    Ale mam zastrzezenie,
    "te czekanie"
    No bo nie powinno byc "to". Mówię na czuja, bo nie wiem, jak powinno byc faktycznie, soł trzeba by wygóglowac. Meh, dzisiaj nie gógluję, nie chcem mi siem.
    Więc Ikari teraz zamieszka z Izayą. Dobra. Prawny opiekun. Dobra. I rozwalą miasto. Tez dobra. Zgadzam się. Będę im towarzyszyc.
    Ile ten rozdział ma stron? Tak z ciekawości. Jedną? Dwie?
    Jesteś podła, tak właśnie, dlaczego to jest takie krótkie? Chciałabym się dowiedziec czegoś więcej no!
    Dwójka ma byc dłuższa. O co najmniej 4 strony. Co najmniej, powiedziałam!
    Niepełnoletnia Ikari... Iskierko, widzisz a nie grzmisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe. wiedziałam, ze sie przyczepicie do dlugosci :D wiedzialam, ze po prologu ta zmiana stylu moze byc rozczarowujaca albo cus :D moze ja se sama bede komentowac ;D

    Nie! Nie chcem. ale tu tak beda rozdzialiki wygladac, bede wrzucac po jednej perspektywie. perspektywy roznie wychodza. od 2 do 10 stron. jak beda krotsze niz 6, bede wrzucac czesciej, si? ;D I nie obraze sie za krotkie komentarzyki do krotkich rozdailkow, ba, nawet za co drugi, trzeci wpis sie nie oraze, ale... potem bede grzmiec i stalkingowac ;D ym, wrzuce bardzo soon nastepna perspektywe ;D

    KOCHAM WAS :* ostatnio czuje milosc do swiata (po dwoch tygodnaich opznienia dostalam okes :D:D:D)

    a, no, Rhan jak w ogloszeniach. nic nie dam dopoki nic nie dostane. a pchly wyiskam i wysle ci poczta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. po pierwsze za mało.
    po drugie wnoszę o częstsze niż na drodze wstawianie rozdziałów.
    po trzecie powołuję się na to samo co rhan.

    bardzo żałuję, że przez pół roku codziennego biegania przez dworzec dwa razy dziennie nie spotkałam leżącego na ławce izayi. boli mnie to.
    oczywiście, że policja wpadła na jego trop. to wcale nie jest banda nieudaczników. przekonacie się później. :D
    ale jakoś niepełnoletnia ikari tak dziwnie brzmi. takie, inne xD

    ale serio. MAŁO, MAŁO, MAŁO....

    OdpowiedzUsuń
  5. szat de fak ap i sie ciesz ze wilczy dla cb wgl pisze a nie marudzisz ;D wylumaczylam sie juz. obiecalam ze bedzie czesciej. ale pozwolcie mi to sensownie podzielic a sens ma tylko po jednej perspektywie zeby spis sporzadzic. albo od razu parta na 40 st musialabym jebnac ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. pzt ja tu jestem alpha i ja mam kuwa racje ;D i chuj i bede se nabijac statystyke durnym komentowaniem wlasnego wpisu ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc o wiele bardziej wolę jak piszesz w trzeciej osobie, pierwsza ci jakoś nie leży.

    OdpowiedzUsuń
  8. no to mi przykro, bo cale ttd jest z tej perspektywy. wszystkiego trzeba próbować, żeby się szlifować.
    czemu anonimowo?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tych pcheł nie przyjmem od Ciebie. Ja Ci ich zyczę, a zyczonych nie mozna oddawac, wez się nie wygópiaj.
    Ey, a jakieś pertraktacje? Zastraszenia? Podziałają na długośc?

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest tylko pierwsza część, a przeczytałam już ich cztery i mogę stwierdzić, ze pierwsza osoba jest dobrze napisana, wychodzi. Tu się akcja jeszcze nie rozkręciła, poczekajcie, jak wejdzie mix wspomnień z teraźniejszością, ja czytając to, lizałam ekran ze szczęścia i ciekawości.
    Dobrze jest, keep running.

    OdpowiedzUsuń