sobota, 28 listopada 2015

KILL THEM ALL (VI)


 Ciekawostka dnia: tojad w każdej postaci jest zwyczajną trutką na wilkołaki.
__________________
KISE

Nie sądziłem, że potraktują poważnie słowa tego oszusta Youichiego, a jednak skłamałbym, mówiąc, że się nie ucieszyłem, widząc szereg dziewczyn, wślizgujących się do męskiej szatni wśród gwizdów i braw. Hiruma był za to bardzo pewny tego, że dotrzymają słowa, bo zdążył nawet zorganizować specjalne łóżka do masażu, takie z wycięciem na twarz, skórzane, pewno bardzo wygodne. Moje obolałe mięśnie wołały do mojego poczucia przyzwoitości, żebym co prędzej zajął jedno z nich, zanim zrobią to inni.
– Quarterback!  Tutaj! – Hiruma właśnie ściągał z siebie koszulkę z numerem pierwszym i pozostając jedynie w futbolowych spodniach wskoczył na łóżko. Gestem przywoływał do siebie tą, którą nazywali Wilczym i której każdy facet przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby się dotknąć, widząc jej rozbiegane, zaczerwienione spojrzenie. Chyba jako jedyna z Wilczyc pogardziła prysznicem, bo podobnie jak Hiruma przed chwilą, wciąż miała na sobie meczowy strój. W ogóle wyglądała mi na kogoś, kto właśnie łyknął garść środków na uspokojenie. Jeszcze przed chwilą była w ferworze walki, a teraz zmierzała w naszą stronę krokiem zombie. Zanim dotarła do wyciągniętego na łóżku kapitana Devil Batsów, zatoczyła się dwa razy. Nie zdążyłem zareagować, gdy u jej boku pojawiła się Kaguya i podtrzymała swoją kapitan. Odprowadziła ją do Youichiego, patrząc na nią wyrozumiale. Nawet poprawiła nieco jej rozczochrane włosy. Poczułem absurdalne ukłucie zazdrości.
– Obracaj się, gnojku. – Wilczy oparła ręce między szeroko rozrzuconymi nogami leżącego na plecach Hirumy.
– Ale…
– Ale już! – Nawet podniesiony, jej głos brzmiał teraz apatycznie.
Hiruma prychnął, ale położył się na brzuchu, marudząc coś o przeklętych dziewuchach, a wtedy Orihara wskoczyła mu na plecy i musiał urwać, bo ten skok wydusił z jego płuc cale powietrze. Na twarzy czerwonookiej pojawił się cień uśmiechu, gdy wyciskała na plecy warczącego Hirumy zimny olejek. Chinatsu przysłoniła usta dłonią, tłumiąc śmiech, a ja potrzebowałem całej siły woli, by znowu nie spłonąć przy niej rumieńcem.
I'm terrified I'll be faking forever
Wystarczyło, że na mnie spojrzała, a mi robiło się gorąco. Pocieszający był tylko fakt, że ona również często się rumieniła. Dzięki temu nie czułej się jak ostatni idiota.
– To co? Będziesz moim rekonwalescentem? – zapytała, a jej wzrok ześlizgnął się ze mnie i powędrował ku pozostałym członków drużyny, wpatrujących się w nią z pożądaniem. Przynajmniej tak mi się zdawało. Jej chyba też, bo wzdrygnęła się, znów skupiając na mnie spojrzenie. – Będę wdzięczna, jeśli się zgodzisz. Szczere mówiąc, wolałabym, żebyś to był ty. Reszta wygląda dość nieokrzesanie.
Chryste. Piękna dziewczyna, która wpadła mi w oko, właśnie proponuje mi masaż. To musiał być sen.
– S-Serio? – wydukałem, przerażony tym, że to  mówię.
– No jasne. Tylko ty mi tu wyglądasz na normlanego gościa. – Na szczęście nie zinterpretowała tego inaczej. – A nie chcę zawieść Ikari. Przekonała nas w szatni, że jeśli Hiruma daje słowo na boisku, to go dotrzymuje, więc jeśli tylko wypełnimy ten przykry obowiązek… To znaczy ona nazwała go przykrym… To zagramy z wami jeszcze raz. Ale i tak musiałam ją dwa razy rozbrajać, bo chciała tu przyjść z tuzinem noży pochowanych w najróżniejszych miejscach. Nie uwierzysz, gdzie schowała jeden z nich… Zresztą, nieważne.
– I niech zgadnę, w końcu ją ogłuszyłyście? Bo wygląda na lekko zamroczoną.
– Narobiła trochę rabanu, no to zaparzyłam jej ziółek, żeby ochłonęła… A wygląda na zamroczoną, bo stwierdziła, że na trzeźwo nie da rady i zanim ją złapałyśmy, wlała sobie do gardła zawartość piersiówki. Na szczęście znalazłyśmy w porę kratę piwa ukrytą pod ławką z jej ubraniami.
Patrzyłem na nią z podziwem i strachem.
– Nie wnikam, co za ziółka nosisz przy sobie, że udało im się poskromić Wilczego…
– Sama się zdziwiłam, że tak na nią podziałały, to była zwykła mieszanka melisy i tojadu lekarskiego. Ale chyba się mnie nie wystraszyłeś?
Uśmiechnęła się zaczepienie i uniosła w górę ręce, jakby chciała zaprezentować, że nie ma w nich nic niebezpiecznego – ani noży, ani żadnych ogłupiających ziółek.
– No wiesz? Ja się kobiet nie boję. – Odgarnąłem z twarzy włosy, poprawiłem zawiązany na biodrach ręcznik, bo ja, w przeciwieństwie do niektórych barbarzyńców, lubiłem się wykąpać po meczu i usiadłem na łóżku.
– No to się kładź  – zachęciła mnie Feniks i znowu poczułem, że robi mi się ciepło. Posłuchałem. Kładąc się na skórzanym obiciu, starałem się brać regularne, miarowe oddechy.
– Myślałeś kiedyś nad karierą modela? – Owiał mnie jej głos tuż nad uchem, gdy nachylała się, rozmasowując mój kark.
– Mmm, co?  – Zaczynałem się dekoncentrować.
– Modeling, takie zajecie dla przystojnych mężczyzn.
– Uważasz, że jestem przystojny?
– Istnieje ktoś, kto uważa, że tak nie jest?
– Hiruma?
Zaśmiała się.
– A… To na boisku…  – Odchrząknąłem, starając się jeszcze nie odlatywać w świat marzeń. – To była tylko taka… taktyka ?
– Nie. Nie tylko.
– Nie?
– No, nie do końca.
Uśmiechnąłem się i byłem pewny, że ona też się uśmiecha. Czy tak właśnie się dzieje, gdy mówimy, że między ludźmi iskrzy? Nie byłem specjalnie oblatany w tych tematach. Miałem dziewczynę w poprzedniej szkole, ale jakie związki mogły tworzyć nastolatki? Tak myślałem od czasu, kiedy ze mną zerwała. Potem zacząłem trenować koszykówkę i nie miałem czasu, ani chęci na jakieś miłostki, choć nie mogłem nie zauważyć, że wzbudzam wśród płci przeciwnej z roku na rok coraz większe zainteresowanie. Nie byłem nieskromny, raczej spostrzegawczy. Nie korzystałem z tego, hm, przywileju i czułem się z tego dumny, bo dla przykładu taki  Aominecchii wyrywałby codziennie inną laskę i miał z tego frajdę. Za to ja wolałem poświęcić się koszykówce. No, może była taka chwila… W minione wakacje, w Kalifornii. Poznałem tam pewną dziewczynę, ale to była tak krótka znajomość, że dopiero po fakcie zdałem sobie sprawę, jak bardzo przydałoby się wziąć od niej chociaż numer telefonu. Niestety ona znikła bez słowa, ale nie z moich myśli. I to dlatego zwróciłem uwagę na Chinatsu, gdy tylko pojawiła się w naszej szkole. Bardzo ją przypominała.
I don't have to have the answers, but tonight I wish I did
Zagryzałem wargi, gdy jej dłonie sunęły po moim grzbiecie, delikatnie rozmasowując mięśnie kręgosłupa. Reagowałem na jej dotyk, czułem sieć dreszczy na skórze i dałem się ponieść fantazji, w której leżałem na plecach i nie byłem tak bierny jak teraz…
– To co? Może jakiś szczęśliwy finał do tego?
On and on I wonder what went wrong inside my head
Dzięki ci Boże za Hirumę. Nie sądziłem, że kiedykolwiek tak pomyślę, ale w tym momencie dziękowałem niebiosom za jego niewyparzony jęzor i zachrypły glos, który wyrwał mnie z tego… zamyślenia. Gdyby nie on, kto wie jaki finał miałoby moje marzycielstwo. Czując, jak moje policzki płoną, oderwałem jeden z nich od materaca, by zerknąć w stronę rozgrywających. Wilczy dalej siedziała na kapitanie Devil Batsów, więc jej mózg wciąż musiał przetwarzać propozycję Youichiego, który wykręcał sobie kark, unosząc pytająco brew i szczerząc się do dziewczyny z apetytem. Wilczy wreszcie przeanalizowała sobie, czego dotyczy sugestia i rzuciła mu w twarz ręcznikiem, czym prędzej z niego zeskakując.
– Pojebało człowieka – stwierdziła. – Czy tam demona. No popierdoliło się w tym rogatym łbie! – Postukała się palcem w czoło, aby należycie zobrazować, o czym mówi, popatrzyła na Hirumę z odrazą i tupiąc głośno, udała się w stronę wyjścia, mamrocząc do siebie coś  o tym, że teraz ma  nie tylko zakwasy mięśni, ale też mózgu i że sama, do cholery, potrzebuje masażu.
Kiedy trzasnęła za sobą drzwiami do szatni, odważyłem się raz jeszcze spojrzeć na Hirumę. Już coś menda knuła, bo chichotał pod nosem, wpatrując się w drzwi i wciągając na siebie z powrotem koszulkę  z numerem jeden. Wzdrygnąłem się. Nie wiem co mu Wilczy zrobił, że gadzina tak się uparł ją do upadłego molestować. W głębi duszy cieszyłem się, że uległem szantażom Hirumy dołączając do drużyny i nie mam go za wroga. Zresztą… Do tej pory nie wynikło z tego nic nieprzyjemnego. Trenując futbol nie zaniedbywałem sportu, na mecze koszykówki dostawałem przepustki, no a teraz… Gdybym odmówił Youichi’emu, nigdy nie znalazłbym się w takiej sytuacji. Oddając się znów we władanie dotyku Chinatsu, pomyślałem nawet, że Hiruma chyba nie jest wcale taki zły, za jakiego uchodzi.



MINAKO


Przez cały ten czas musiałam bardzo się starać, żeby się na niego nie poślinić. Jezzzzu. Był tak bardzo w moim typie. Od zawsze miałam słabość do złotowłosych, złotookich chłopców grających w kosza… Najchętniej wzięłabym go tu i teraz na tym stole do masażu. I tak, owszem, przerażały mnie własne myśli, zwłaszcza wtedy, gdy mroziła mnie świadomość różnicy wieku, jaka nas dzieliła. Co miałam poradzić na to, że czułam, iż mentalnie wciąż należę do tego samego przedziału wiekowego. Nie mieściło mi się w głowie, że te czasy już za mną, dlatego nietrudno było mi marzyć, że taki Kise w rewanżu za masaż rozbiera mnie, kładzie na stole i ściąga spodnie…
Kiedy już całkiem odpłynęłam, że jeszcze moment, a zaczęłabym przebierać nogami z podniecenia, Hiruma wszystko zepsuł i cały klimacik poszedł się chromolić. Rzuciłam demonowi dezaprobujące spojrzenie, którego nie zauważył i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby Ikari zwymiotowała zaraz po tym, jak stąd wybiegła. Próbowałam na powrót zająć się rozcieraniem zastanych mięśni mojego blondyna i już prawie udało mi się znów przywołać związaną z nim fantazję, kiedy Ryota zakasłał i zdałam sobie sprawę, że odwraca się, zerkając na mnie.
– Nie żebym chciał się stąd jeszcze kiedykolwiek ruszyć, ale… Nie sądzisz, że powinniśmy to sprawdzić? – zapytał.
– Hmm? Ale co? – odpowiedziałam niezbyt przytomnie, wyrwana z przyjemnego letargu.
– No… – Kise popatrzył na łóżko po lewej, które teraz było puste. Nawet nie zauważyłam, kiedy Hiruma zniknął. – Ten szatan wybiegł stąd za twoją kumpelą z baaardzo przebiegłym uśmiechem i karabinem snajperskim na plecach.
– Boże…  – westchnęłam i puściłam Ryotę. Dlaczego w tak krótkim czasie zaczęłam czuć się odpowiedzialna za tą okropną, roztrzepaną, pomyloną dziewczynę? – Myślisz, że zamierza zrobić jej krzywdę?
– Wygrał, więc jest w dobrym humorze, dlatego obstawiłbym coś w deseń: „ostatecznie pognębić wroga, zniszczyć go, zmiażdżyć, ya-ha!”
– Aha…Takie KO?
– Takie fatality, dokładnie.
– Jakby już jej nie dowalił niezłe combo tym cheerleadingiem i masażami…
– Hiruma jest… Niełatwo go zadowolić.
– Zauważyłam. Pieprzony sadysta. Co jeszcze może wymyśleć?
– Właśnie o to się martwię.
Podczas tej krótkiej rozmowy ubrał się w mundurek Deimon i byliśmy gotowi do wyjścia.
– Dokąd mogła pójść?
– Mówiła coś o tych masażach… Szkoła zazwyczaj organizuje punkt medyczny, do którego od razu przenosi się kontuzjowanych graczy. Całkiem możliwe, że się tam udała.
– Po masaż? – Kise przytrzymał mi drzwi i oboje wyszliśmy z szatni.
– Zauważyłem, że niej też jest niezłe ziółko. Na pewno przekona jakiegoś sanitariusza, że masaż to właśnie ta rzecz, która może ocalić jej życie.
– Racja. Ciężko krytykować metody Youichi’ego, kiedy najwyraźniej oboje lubią przymuszać ludzi do swojej woli. – Kiedy doszliśmy na szczyt trybun, zatrzymałam się przy barierkach.
– No tak. A teraz spójrz tam. – Ryota podał mi małą lornetkę, którą wydobył z kieszeni i wskazywał na biały namiot, ustawiony na szczycie trybun, przed którym wciąż stali gracze.
– Skąd to masz? – spytałam, przykładając lornetkę do oczu.
Kise prychnął, a jego ciepły dech uderzył w moją skórę i poczułam, że przebiegają mnie ciarki.
– Nie takie rzeczy znajdziesz w szatani Devil Batsów.
– Yhym…
Kiedy tylko ustawiłam pokrętłem ostrość, zobaczyłam przez soczewki powiększone wejście do namiotu. Jakbym tam była. Przy wejściu stała pielęgniarka, spisując coś w kajeciku od spowiadających się jej graczy, zapewne uskarżających się na jakieś pomeczowe dolegliwości. Na nasze szczęście w płóciennych ściankach namiotu widniały duże przeźrocza, pełniące funkcje okien, dzięki czemu mogłam swobodnie zaglądać do kolejnych „pomieszczeń” w jakie wyposażony był namiot poprzez rozwieszone między leżankami płótna. Przez trzecie z kolei „okienko” dostrzegłam leżącą na stole do masażu Ikari. Rozpoznałam ją po zwisających ze stołu niebieskich pasmach włosów i czerwonej, laserowej kropce z celownika Hekate II, która przesunęła się z niej na masażystę i utkwiła w tyle jego głowy. Wystarczyło, że raz i drugi pojawiła się na białym płótnie namiotu, a biedak bardzo szybko zorientował się co to oznacza. W panice wybiegł z namiotu z rękoma uniesionymi w górę i w tej samej chwili znikł laser celownika. Ikari ani drgnęła, najpewniej już zrelaksowana lub wreszcie uśpiona ziółkami i alkoholem, a do namiotu sprintem zbliżała się blond postać z wyszczerzonym ryjem, ubrana w śnieżnobiały strój, w jakim jeszcze przed chwilą widziałam uciekającego sanitariusza.
– No pięknie. – Oddałam Kise lornetkę. – Myślę, że najwyższy czas przystąpić do jakiejś interwencji.
Prawie się zapomniałam i przed wejściem do namiotu zamierzałam wszystkim pokazać swoją odznakę, ale przypomniałam sobie, że jestem w szkolnym dresie, a odznakę specjalnie na takie okazje zostawiłam w swojej kawalerce. Jednak i tak udało mi się wedrzeć do środka, zostawiając wykłócającego się z pielęgniarką Kise za sobą. Kiedy dotarłam na miejsce, Hiruma stał nad Ikari z podwiniętymi rękawami białego fartucha i Bóg jedyny raczył wiedzieć, co ten demon zamierzał robić. Może i lepiej, że Ikari nie miała kontaktu ze światem, bo gdyby ocknęła się teraz, widząc nad swoim półnagim ciałem (bo leżała bez koszulki) Youichiego z uniesionymi drapieżnie rękoma i tym niebezpiecznym błyskiem w oku, pewno dostałaby wylewu. I może na to właśnie liczył Youichi.
Skoczyłam do gnojka jeszcze zanim położył na niej dłonie i nim zorientował się, że tu jestem.
– Hiruma, masz coś na twarzy. – Odwrócił do mnie zdziwiony pysk i szeroko otwarte szmaragdowe ślepia, a wtedy maznęłam go w tą bezczelną gębę. – TO CHYBA BYŁ BÓL!
All the pain I can't explain away won't fade
Diabelski, pełen piekielnych wyziewów syk rozniósł się po uzdrowicielskim przytułku. Co prawda zdążył się zasłonić przywieszoną na łóżku tabliczką z niewypełnionymi danymi pacjenta, ale mimo to  zatoczył się na jedną ze ścianek i cały namiot runął, grzebiąc nas pod płóciennym stosem. Nie docenił mnie, bo nie wiedział o mnie niczego, więc źle ocenił też siłę, z jaką mogłam zadać cios. Kiedy się wygrzebałam z płócien, Kise zjawił się obok, gdy tylko dostrzegł mój czerwony łeb.
– Ikari… – wydyszałam i zaczęłam panikować, podrywając do góry leżące bezwładnie płaty materiału, aż wygrzebałam spod nich okryty bielą stół, na którym leżała ciągle nieprzytomna Ikari. Tuż nad nią pochylał się Hiruma, notując coś w swoim notesie, opartym bezceremonialnie na jej lędźwiach.
– Oficjalnie zostałaś uznana za mojego wroga numer dwa – orzekł, zachowując całą powagę tego zdania, którą próbował odebrać mu kompletnie niepasujący do niego biały uniform. – Strzeż się, cholerne ptaszysko, bo zniszczę cię, zaraz po niej. – Bezceremonialnie poklepał niekontaktującą Ikari po tyłku, po czym zatrzasnął notes i wsadził go sobie do kieszeni. – Wyciągnę na światło dzienne wszystkie twoje małe paskudne sekreciki…
All the the secrets silenced by the shame
Chichocząc jak porąbany poszedł sobie, a ja zostałam z Kise, nieprzytomną laską i mętlikiem w głowie. Wpatrywałam się w plecy diabła odziane w biały kitel, szarpany silnym, zimowy wiatrem, który właśnie się zerwał, dopóki nie zniknął mi z oczu i zastanawiałam się… Co on takiego właściwie sobie zanotował w tym swoim wstrętnym, wszechwiedzącym skoroszyciku?  Na ile serio należy traktować jego groźby? Czy ma na tyle władzy, żeby stanowić dla mnie i mojej misji realne zagrożenie? Czy właśnie zrobiłam to, przed czym ostrzegał mnie Jay czyli zaangażowałam się w sprawę osobiście?
Kurwa.
– Chi-chan? Wszystko w porządku? – Ryota pogłaskał mnie po ramieniu w bardzo troskliwy sposób.
– Tak, tylko… – Wskazałam ręką na Oriharę, którą nawet w myślach coraz trudniej nazywało mi się obiektem monitorowanym i cały rozgardiasz, jaki spowodowaliśmy. – Trzeba ją stąd zabrać.
Tylko jak i dokąd?
Zanim rozwiązałam ten dylemat, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu migał numer Kidy.
– Kurde, nie teraz. – Już chciałam odrzucić połączenie, ale wtedy przypomniałam sobie, że obiecałam Kidzie, iż nigdy tak nie zrobię, jeśli będę mogła odebrać telefon, bo jeśli po nieodebranym połączeniu nie oddzwonię w przeciągu pięciu minut, on w przeciągu następnych pięciu mnie namierzy i przybędzie z odsieczą, której w jego mniemaniu będę wówczas potrzebować. Oczywiście nie poinformowałam go o tym, że mój telefon jest nienamierzalny, bo tylko by spanikował i może zamontował mi opaskę GPS na kostce. Smarkacz zrobił się ostatnimi czasy nad wyraz opiekuńczy. Zmienił się, wydoroślał i najwyraźniej zaczął uważać, że role się odwróciły i teraz to on powinien opiekować się mną. Westchnęłam i przesunęłam palcem na zieloną słuchawkę.
– Kida, odzwonię później, dobra? – Nie miałam czasu teraz mu wszystkiego tłumaczyć.
– A co się dzieje, że nie możesz rozmawiać teraz?
Don't make me say it
– Skąd od razu ten podejrzliwy ton głosu?
– Jeśli ktoś nie chce ci czegoś powiedzieć, znaczy, że coś ukrywa, proste.
  Nie powiedziałam, że ci nie powiem, tylko, że nie teraz!
– Dlatego pytam co się dzieje.
– Po prostu nie mam teraz czasu, oddzwonię.
– Będę tam za pięć minut, nie ruszaj się stamtąd.
– Tak, tak, powodzenia! – wrzasnęłam przez słuchawkę. – Myślisz, że mam czas tu na ciebie czekać?! Halo? Halo!
Spojrzałam na ekran telefonu. Gówniarz się rozłączył!
– Kurwa mać! – zaklęłam, nie zdając sobie nawet sprawy, że przez cały czas z nerwów wbijam Kise paznokcie w skórę, trzymając dłoń na jego ręce, wciąż leżącej na moim ramieniu. – Będzie mi się tutaj panoszył, dzieciak jeden! Ciemny, farbowany, blond… – Spojrzałam na Kise, który przyglądał mi się z mieszanymi uczuciami na twarzy. – Blondyn, no właśnie – dokończyłam. – Już wiem, co zrobimy.
Poklepałam Ryotę po wierzchu dłoni i zaczęłam odrzucać ściany namiotu, aż znalazłam ciuchy Ikari, a w jej bluzie telefon. Odblokowałam go i znalazłam jego numer w ostatnio wybieranych połączeniach. Odebrał już po drugim sygnale.
No co jest? – Zabawne, ale jego głos wydał mi się spokojny.
– Hm, cześć Shizuo.
– Halo? Kto mówi?
– M… Chinatsu. Poznaliśmy się w szpitalu. Jestem przyjaciółką Kidy. I znajomą Ikari.
– Aha. Dlaczego dzwonisz z jej telefonu? Coś jej się stało?
Boże, od kiedy mężczyźni zrobili się tacy domyślni?
– Nie… To znaczy… Nic takiego…
– TO ZNOWU TEN POKURCZ, JEJ BRAT, TAK?! CO JEJ ZROBIŁ?!
To by było na tyle jeśli chodzi o spokojnego Shizuo.
– Nie, to nie tak…
– WIEDZIAŁEM, ŻE TO KWESTIA CZASU I PRZESTANIE MIEĆ DLA NIEGO ZNACZENIE CZY PRZELEWA WŁASNĄ KREW!
– Ale tym razem nie chodzi o Izayę!
– ZABIJE GNOJA, UTŁUKĘ SUKIN… Nie? A o kogo?
– O… – Co miałam mu powiedzieć? Że chodzi o gościa, który prawie sfajczył nas w klubie? Który go postrzelił i miał prawdopodobnie o wiele niecniejszy plan wobec Ikari, niż jej rodzony brat? To miałam mu powiedzieć? I zginąć przez telefon?
Don't make me say it
– A nie mógłbyś tu po prostu podskoczyć? To długa historia. Grałyśmy mecz i Ikari trochę się… Znokautowała.
– Będę za pięć minut.
On też się rozłączył. Jednak oddzwonił niemal natychmiast.
– Eee… Gdzie jesteście?
– Szkoła Deimon. Boisko. Pytaj o punkt medyczny.
Zgodnie z obietnicą zjawił się po kilku minutach, podwieziony przez jakąś kobietę na motorze, którym nie wiem jakim cudem wjechali na teren szkolnego boiska. Całe szczęście, że Hiruma gdzieś sobie poszedł, bo mogłam tylko spróbować sobie wyobrazić, po jaką broń sięgnął by, widząc, że ktoś szarżuje motocyklem po jego cholernym boisku do cholernego futbolu. Zresztą możliwe, że zaraz wyskoczy skądś z jakąś bazooką, więc najlepiej byłoby się stąd jak najszybciej deportować. Shizuo prędko pożegnał się z motocyklistką i stojąc na środku boiska, zsunął nieco z nosa niebieskie okulary, przeczesując wzrokiem trybuny. 
– Weź mnie na barana – poprosiłam Kise, a kiedy się nachylił, wdrapałam się na jego ramiona i gdy się wyprostował zamachałam rękoma, by zwrócić na siebie uwagę Heiwajimy.
– Shizuo! Tutaj!
Dostrzegł mnie i ruszył w naszą stronę długimi krokami.
– Jestem na to za stary – stwierdził, kiedy już przed nami stanął. Po wbiegnięciu na szczyt trybun dostał lekkiej zadyszki, ale w kąciku jego ust wciąż tlił się pomięty niedopałek papierosa. – Nie nadążam za nią i jej pakowaniem się w kłopoty! – Dopiero teraz dostrzegł Ikari. Pet wygasł i wypadł spomiędzy jego warg. – Cooo…?
– Kise, zestaw mnie – poleciłam, czując się odpowiedzialna za los trybun, bo właśnie otwierała się przed nimi nowa ścieżka kariery, którą miały szansę podzielić wraz z licznymi znakami drogowymi w tym mieście. Kiedy stałam już na ziemi, wzięłam głęboki wdech i stanęłam naprzeciw Shizuo. – Słuchaj, to wygląda gorzej, niż jest w rzeczywistości… Ona tu tylko przyszła po masaż po meczu.
– Jakim meczu? – przerwał mi.
– Meczu z Devil Bats…
– Co?! Grała dzisiaj z tym czubkiem i nic mi nie powiedziała?!
Ech. Czyli wiedział co to za jedni. A myślałam, że się obejdzie.
– Tak, ale to nieważne… Podczas meczu nic się nie wydarzyło! – Ryota chyba nie mógł się powstrzymać i zakasłał za moimi plecami w stuloną dłoń. – A ten masaż…
– Ale ona jest nieprzytomna!
– No właśnie…. No bo…
– Ktoś ją dotykał nagą i nieprzytomną?!
– Nie jest naga, przecież ma… – Shizuo nachylił się do mnie, patrząc mi groźnie w oczy znad szkieł okularów. Zanim się przestraszyłam, Kise uspokajająco zacisnął dłoń na moim ramieniu. Poczułam się pewniej, czując jego bliskość. Niemal mogłam się o niego oprzeć. Byłam mu wdzięczna za to wsparcie. Bez lęku poprawiłam Heiwajimie zsuwające mu się z nosa okulary. – Sama się wpakowała w kłopoty. Tak to jest, jak się na pusty, zmęczony żołądek machnie kilka browców. – Zapobiegawczo przemilczałam ziółka.
Shizuo chyba nie do końca mi uwierzył, bo pochylił się nad Ikari, pociągając nosem, ale jej nasączony alkoholem oddech przekonał go, że musi być trochę prawdy w tym, co mówię.
– Na początek wystarczy – warknął, wciąż patrząc na mnie nieufnie. Ściągnął z siebie wiatrówkę i okrył nią Oriharę, biorąc ją ręce. – Ale wy dwoje pójdziecie ze mną. – Próbował jedną ręką trzymać Ikari, a drugą sięgnąć do kieszeni barmańskiej kamizelki, żeby wydobyć z niej papierosa, w czym zaoferowałam mu natychmiastową pomoc. Wyciągnęłam dwie fajki, jedną podałam Shizuo i nawet odpaliłam mu swoja zapalniczką, drugą zachowałam dla siebie. Widząc jego krzywe spojrzenie, wzruszyłam ramionami.
– Prowizja za fatygę. I za benzynę.
Na szczęście nie mieszkał daleko, bo bak mojej Comety już od jakiegoś czasu żebrał o paliwo. Heiwajima wynajmował dwupokojowe, małe i zimne mieszkanko. W sypialni zostawił Ikari i zanim zamknął drzwi, wracając do nas, nie uszło mojej uwadze, że troskliwie otulił ją kołdrą. Następnie złapał mnie i Kise za karki i zaprowadził do saloniku, połączonego z aneksem kuchennym i posadził nas przy stole. Przed każdym postawił z hukiem szklankę i każdemu bez pytania do połowy napełnił ją whisky.
– To o co poszło między nią a tym palantem? – zapytał, pociągając ze swojej szklanki spory łyk.
Było oczywiste, o kogo pyta. Boże. Za dużo pytań na dziś. Co mu powiedzieć, żeby nie skończyć jak zakaz wjazdu?
Don't make me say it
– Ona i jej chłopak, Hiruma, poprztykali się ze sobą, więc sprawa już zamknięta. O ile o to pytasz. – Z taką oto zajebiście wcale nie dyplomatyczną odpowiedzią wyrwał się Kise.
No to koniec. Mamy pozamiatane.
Shizuo najpierw opluł nas whisky, którą akurat popijał ze szklanicy, a zaraz potem sam się oblał Jackiem Danielsem, gdy szklanka pękła w jego zaciskającej się dłoni. Kawałki szkła powbijały się w jego dłonie, a koszula barmana straciła śnieżną biel, upaprana whisky i kropelkami krwi, kapiącymi z rozciętej dłoni. Zanim rozpętało się piekło, rozdzwonił się telefon Ikari, który wciąż miałam w kieszeni. Wydobyłam go drżącymi rękoma, wsłuchując się w numer „Toxic” jaki przypisany był do wyświetlającego się na ekranie kontaktu.
Izaya. Jeszcze jego tu brakowało. Shizuo zabrał mi telefon i odebrał, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
– Nie dzwoń więcej na ten numer, chuju. – Najwyraźniej rozpoznał go właśnie po sygnale dzwonka.
W słuchawce musiała zapaść cisza, którą za chwilę przerwał podniesiony głosy Orihary. Słychać go było mimo, że Shizuo nie oderwał telefonu od ucha.
– WIEDZIAŁEM, ŻE JEST ZNOWU U CIEBIE, TY PEDERASTO! NATYCHMIAST ODEŚLIJ JĄ DO DOMU!
– Zamknij paszczę, gnojku, nie gadam z tobą.
– OSTRZEGAM CIĘ! JAK JEJ ZA PIĘĆ MINUT NIE BĘDZIE W DOMU, ZADZWONIE PO GLINY I PRZYMKNĄ WRESZCIE TE TWOJE PEDOFILSKIE DUPSKO!
Gdyby to był rozdział w jakiejś powieści podupionej treści, powinien się nazywać „Pięć minut”. Poza tym… Izaya dzwoniący na policję? No tego jeszcze nigdzie nie grali. Co prawda śledztwo w jego sprawie toczyło się nieoficjalnie, więc prawdopodobnie został by obsłużony jak zwykły obywatel i naprawdę dałabym wiele, żeby w takiej chwili być na komendzie. Shizuo nie przejął się jego groźbami i rozłączył, jednak zanim to zrobił, szturchnęłam Kise łokciem.
– Co ci odbiło?! – wysyczałam półgębkiem. – Oni nie są parą, kretynie!
– Nie? Takie against relacje zawsze kończą się w magnach paringiem…
Chciałam mu coś jeszcze nawrzucać, ale Shizuo już rzucił telefon na blat i patrzył na nas groźnie.
– O czymś jeszcze powinienem wiedzieć? Zanim wystawię ją na klatkę?
– Shi…
– Ja wam zrobię „Shi”! – Blondyn poderwał się z krzesła przewracając je.  – Jazda stąd. Razem z tą pieprzoną Oriharą! Macie pięć minut żeby się wynieść albo wam pomogę, a wtedy w najlepszym wypadku opuścicie moje mieszkanie przez rozbite okna!
Wyglądał wystarczająco poważnie i na wystarczająco wkurzonego, żeby spełnić swoje groźby. Nie miałam  podstaw podważać ich autentyczności. Najwyraźniej jakieś ‘pięć minut’ było mi dzisiaj przeznaczone.


1 komentarz:

  1. Yeyeyeyeyeyeyeyey! Aż pisanie 4 chapteru na Ancient przerwałam z tej radości, zresztą i tak już skończyłam pisać fragment, na który natchnął mnie Twój komentarz (liczę na więcej) teraz może po ryryryryozdziale uda mi się coś jeszcze naskrobać, bo mam zastój weny.
    KiseKiseKiseKiekisekisekisekisekisekise!Kise!
    "którą nazywali Wilczym i której każdy facet przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby się dotknąć,"
    Soł tru, no ale przecież mówimy o Hirumie.
    "W ogóle wyglądała mi na kogoś, kto właśnie łyknął garść środków na uspokojenie."
    Hahaha. Pewnie i wzięła, ale i tak nie pomogą.
    Ty co to za podejrzany olejek, że one tam się tak smieją? Klei? Kwas solny wersja zagęszczona? Coś co powoduje wysypke? Swędzenie?
    "Dzięki temu nie czułej się jak ostatni idiota."
    Czułem.
    "Przez cały ten czas musiałam bardzo się starać, żeby się na niego nie poślinić."
    Myślę, że też miałabym ten problem.
    "Co miałam poradzić na to, że czułam, iż mentalnie wciąż należę do tego samego przedziału wiekowego. Nie mieściło mi się w głowie, że te czasy już za mną, dlatego nietrudno było mi marzyć,"
    Ah, jak ja to znam. Chyba wszyscy to znają.
    "– Hiruma, masz coś na twarzy. – Odwrócił do mnie zdziwiony pysk i szeroko otwarte szmaragdowe ślepia, a wtedy maznęłam go w tą bezczelną gębę. – TO CHYBA BYŁ BÓL!"
    Jak na razie ten tekst przebija wszystko! <3
    "Boże, od kiedy mężczyźni zrobili się tacy domyślni?"
    Hahaha
    " Co mu powiedzieć, żeby nie skończyć jak zakaz wjazdu?"
    >.<

    OdpowiedzUsuń