wtorek, 9 czerwca 2015

KILL THEM ALL (I)




„Kill them all”




IZAYA


– Ty głupi… Głupi, głupi, głupi bracie!
Pociągnęła mnie za przód koszuli i wywlekła na zewnątrz przez rozwalone drzwi. Zapewne spróbowałaby mnie pobić, gdyby nie fakt, że trzymałem na rękach jej nieprzytomną koleżankę. Znaczy się, nawet nie wiem, czy się znały, ale mógłbym się założyć, że Ikari i tak w tym momencie dbała dużo bardziej o zdrowie tej dziewczyny, niż moje. Skąd to wiedziałem? Może stąd, że jedna z jej rzutek przemknęła tuż obok mojej twarzy, obcinając mi nad uchem kilka kosmyków. Bardzo sugestywna była też składana katana, którą właśnie przystawiła do mojego nosa. Naprawdę nie wiem z jakiego sklepu ona brała takie rzeczy. Bardzo możliwe, że sama coś majstrowała, bo już kilka razy przyłapałem ją w piwnicy z lutownicą. Zawsze się tłumaczyła, że naprawia znaki, które popsuł Shizuo, bo woli iść za jego pieniądze do kina, niż wspierać lokalną psiarnię. Zresztą z tych mandatów, co poczciwy furiat Heiwajima nastukał, można by zapewne wyżywić policję nie tylko w naszym okręgu. Ale i tak coś mi się wydawało, że prędzej czy później młoda otworzy mi w piwnicy zakład kowalski. Przeklęta maniaczka.
– To twoja sprawka?! Przyznaj się!
Wyglądało na to, że musiałem się przyznać. Do wyboru pozostawała mi ewentualnie transformacja w Michaela Jacksona, ale byłem zbyt przywiązany do swojego nosa, żeby skorzystać z tej opcji.
– Możesz zabrać to ciulstwo sprzed mojej twarzy? – zapytałem uprzejmie, zezując na koniuszek ostrza, ocierający się o czubek mojego nosa.
– Najpierw się przyznasz.
– Obawiam się, że w takiej sytuacji przyznałbym się i do noszenia stringów w różowe jednorożce.
– To akurat już wiem – syknęła Ikari, bardzo starając się nie parsknąć śmiechem. Jej nozdrza zawsze wtedy się rozszerzały, a między brwiami pojawiała się zmarszczka. Identycznie, jak u mnie. Ja też nienawidziłem, gdy ktoś mnie rozśmieszał, kiedy byłem wściekły i za wszelką cenę starałem się wówczas tego po sobie nie pokazać. – A teraz spróbuj zaprzeczyć temu, że nie wiedziałeś nic o tym, że Shizuo kręcił się w pobliżu „Rzeźni”!
– Spróbuję, wierz mi, jeśli nie schowasz swojego mieczyka, spróbuję zaprzeczyć nawet temu, że jestem zajebisty, aby tylko ocalić swój nos.
– Zrobiłeś to specjalnie! – Młoda nieźle się nakręciła, skoro uparła się robić mi awanturę pośród wciąż płonącej scenerii. – Kazałeś mi sprowokować Hirumę tylko dlatego, bo wiedziałeś, że jeśli tych dwóch się na siebie natknie, będą chcieli się pozabijać!
Co miałem jej powiedzieć? I tak by nie uwierzyła, gdybym się upierał, że to był tylko taki przezabawny przypadek.
– No nie zaprzeczysz, że na tym świecie nie ma miejsca dla nich obojga.
– Ty gnido!
– Przypominam, że ciągle jestem twoim straszymy bratem.
– Jeśli ten palant zastrzeli mi Shizusia, to cię posiekam w plasterki!
– Dobrze.
– Przerobię na pasztet!
– Spoko.
– Na mielonkę!
– Oko.
– Ty kretynie! – Ikari opuściła wreszcie broń i zaniosła się szlochem. – On go zabijeee… Hiruma go zabijeee… A wtedy ja będę musiała zabić jego, ciebie i siebieee, i…
My mind's a kaleidoscope, it thinks too fast
– Powodzenia – mruknąłem, podrzucając na rękach czerwonowłosą, żeby lepiej ułożyć ją sobie w drętwiejących ramionach. Odszedłem jeszcze kawałek od wejścia i uklęknąłem, by położyć nieprzytomną dziewczynę na ziemi, opierając jej głowę na swoich kolanach.
– Znasz ją? – zapytałem siostrę, która ciągle wyła za tym blond palantem i przeklinała drugiego blondyna. Na moje pytanie zerknęła na dziewczynę i pociągnęła nosem.
– Tak – odpowiedziała. – Nie – uściśliła.
– To tak czy nie?
– Chodzi ze mną do klasy.
– Jak ma na imię?
– Nie wiem.
– Jak możesz nie wiedzieć takich rzeczy?! – zdenerwowałem się. Komu w tym nieszczęsnym Ikeburko trzeba było dać dupy, żeby poznać imię jakieś dziewczyny? Do tej pory myślałem, że mnie, ale kiedy zmuszony byłem sam sobie zadać te pytanie… Kto prócz mnie był w tym mieście informatorem?
– Nazywa się Chinatsu Kaguya – znów ten głos. Był jak najeżony szpilkami. Zerknąłem w stronę, z której dochodził. Nawet nie zauważyłem kiedy się zjawił, a on już stał tuż za klęczącą na ziemi Ikari. W jednej ręce trzymał glocka, którego przykładał do potylicy mojej siostry, w drugiej, której rękawem ocierał krew z rozbitego nosa, jakiś sfatygowany zeszyt i to z niego teraz wyczytywał mi te informacje. – Lubi po kryjomu wpierdalać pączki na lekcjach, a na przerwach alienuje się siedząc z nosem w książce. Raz przyłapana na graniu na niewidzialnej gitarze, gdy szkolna rozgłośnia puściła MCRów… Dołączyła do szkoły Deimon, a konkretnie do naszej klasy, dopiero w tym roku, więc nic dziwnego, że ta idiotka – przycisnął lufę do głowy Ikari – ją przegapiła. Ignorantka. – Zatrzasnął zeszyt i wsunął sobie za spodnie. – A teraz cię zastrzelę, khe ke ke… – Rozległ się klang odbezpieczanej broni.
– Przecież byliście kiedyś przyjaciółmi! – zawołałem, bo tylko to przyszło mi na myśl, żeby spróbować przedłużyć życie swojej głupiej siostrze.
Blurs all the colors 'til I can't see past
– NIGDY! – zaprzeczyli oboje, a Youichi nawet skierował na mnie broń, więc uniosłem ręce do góry. Na szczęście to pomogło i na muszce znowu znalazła się Ikari. Niepotrzebnie-Pyskata-Ikari…
– Prędzej dam się zastrzelić, niż przyznam, że lubiłam tego durnia.
– No to giń.
Hiruma odsłonił w szerokim na całą twarz uśmiechu rzędy spiczastych zębów. Ikari zacisnęła mocno powieki. Youichi pociągnął za spust. Rozległ się metaliczny odgłos puszczanego cyngla. Zdążyłem nawet pożałować tej stukniętej małolaty, ale jej głowa wcale nie wybuchła jak zrzucony na asfalt z trzeciego piętra arbuz. Hiruma najwyraźniej wyczerpał już cały magazynek. Młoda powoli obejrzała się na niego, szczerząc groźnie kły.
– Naprawdę chciałeś mnie zabić!
– A może blefowałem? – zastanawiał się na głos Hiruma, podbierając podbródek na spluwie i patrząc w niebo w zamyśleniu. – A może wystrzelałem wszystkie naboje w tego cholernego miłośnika oznaczeń drogowych?
– Skurwysynu!
Bożeno, skąd ona znała takie brzydkie słowa?
Ikari rzuciła się z klęczek w stronę Hirumy, atakując jego nogi, dzięki czemu skutecznie powaliła go na ziemię.
– TOUCHDOWN! YA-HA! – Nie wiem, co tego Youichiego bawiło w tej sytuacji. Może naprawdę załatwił tego drania Heiwajimę i to z tego się cieszył? – Kekekeke… – usłyszałem jeszcze jego upiorny śmiech, zanim oboje, tarzając się po ziemi, odturlali się w ciemność.
Nie wiem co było nie tak z tym gościem, natomiast wiedziałem co innego – musiałem mieć ten jego piekielny zeszycik.
The last mistake, the choice I made
W oddali usłyszałem zbliżające się sygnały karetek. Coraz mocniej zaczynała boleć mnie głowa. Teraz, kiedy adrenalina już odpadła, zaczynałem też martwić się o swoje oko. Z wielkim bólem mogłem uchylić powiekę, ale nic na nie nie widziałem. Kurwa mać, jeśli oślepnę, to zamiast szukać sojuszu z Youichim, zestrzelę go z jego własnej snajperki.
Spojrzałem na Chinatsu. Chi-na-tsu – powtórzyłem w myślach to imię, patrząc na jej nieruchomą twarz. Chinatsu. Hm. Zazwyczaj, kiedy udało mi się odkryć coś, na czym mi zależało, odczuwałem swego rodzaju satysfakcję. A teraz… Przyjrzałem jej się uważniej. Krótkie, roztrzepane włosy z długą grzywką na jedną stronę koloru soczystej czerwieni. No tak, nastolatki mają dziwne pomysły. Hm. Ale prócz tej wystrzałowej fryzury wyglądała bardzo… poważnie. W uszach dostrzegłem eleganckie, spiralne kolczyki, złote. Jakoś mi do niej nie pasowały. Tak jak to imię.
– Mi… Khe-khe! Chinatsu! Żyjesz? – Proszę, proszę ten smarkacz Kida jednak przeżył. Wyłonił się z rozsypującej się w popiół „Rzeźni”, zanosząc się kaszlem. Całą twarz miał osmoloną i kulał, ale dzielnie pełzł w naszą stronę. – Ukatrupię cię, dupku.
– Boże, czemu wszyscy grożą mi dzisiaj śmiercią? – Spojrzałem wymownie w niebo. – Mogłem zostawić ją na spopielenie, ale nie, narażając własne życie wyniosłem twoją przyjaciółkę z płomieni, a ty tak mi dziękujesz?
– Zamknij się i puść ją.
– Przecież jej nie trzymam.
– Teraz ja się nią zaopiekuję. – Pochylił się, by podnieść ją z moich kolan.
– Ani się waż – ostrzegłem, dobywając z kieszeni nóż, który bez wahania przyłożyłem gówniarzowi do krtani. – To jest moja własnoręcznie ocalona ofiara pożaru, znajdź sobie własną.
– Od kiedy ty jesteś taki, w dupę, bohaterski?! – Zezłościł się smark, ale grzecznie zabrał rączki od mojej dziewczynki.
– Tylko nie w dupę, dobrze? Dziękuję. – Uśmiechnąłem się do niego, przekładając nóż między palcami.
– A tak serio, co ty ćpiesz, Izaya?
– Zgadnij.
– Hera, koka, hasz, lsd?
– Debil – podsumowałem. Orszak karetek i radiowozów musiał znajdować się na sąsiedniej ulicy, bo już widziałem odbijające się w oknach budynków światło policyjnych kogutów. – A jak myślisz, kogo z tego tłumu gapiów uznają za bohatera i natychmiast odsunął od niego zarzut podpalenia? – zapytałem beztrosko, wciąż bawiąc się myśliwskim nożem, aż w końcu wskazałem jego ostrzem na siebie. – I komu zapewnią bezpłatną hospitalizację, mimo, że nie ma ubezpieczenia?
– Cwaniak. – Kida odpuścił i przysiadł obok mnie na krawężniku, wyprostowując z jękiem nogę.
– Wiesz, jak jest… Albo ty jebiesz system albo system w końcu wyjebie ciebie.
– Żałuję, że nie mam przy sobie pamiętnika, żeby zanotować te „mądrości Orihary”.
Z głośnym wyciem na podjazd przed zgliszczami „Rzeźni” wjechała pierwsza karetka.

4 komentarze:

  1. Uratowałaś się! Wiesz, że przyszłam właśnie z zamiarem wszczęcia protestu w związku z brakiem nowości tu i na drodze? W ostatniej chwili się uratowałaś. Słyszysz? Jeszcze na drodze chcę rozdział, bo będzie źle. Jak się będziesz lenić to zawsze mogę zrobić Grimciowi bolesną krzywdę na behindzie :P Tam jeszcze mam władzę.
    Jak ja kocham kłótnie Izaya vs. Ikari :D
    " – Obawiam się, że w takiej sytuacji przyznałbym się i do noszenia stringów w różowe jednorożce.
    – To akurat już wiem –"
    Izaya w Twoim wyadniu ma zajebiste poczucie humoru.
    "Niepotrzebnie-Pyskata-Ikari…"
    Pyskata już chyba małą literą.
    "– Boże, czemu wszyscy grożą mi dzisiaj śmiercią? – Spojrzałem wymownie w niebo."
    No ciekawe dlaczemu ^^
    "– Ani się waż – ostrzegłem, dobywając z kieszeni nóż, który bez wahania przyłożyłem gówniarzowi do krtani. – To jest moja własnoręcznie ocalona ofiara pożaru, znajdź sobie własną."
    Naprawdę? Znajdź sobie własną ofiarę pożaru? Mistrzostwo.
    Tylko... Zgadnij... Co... Chcę... Powiedzieć.
    Tak. Masz rację. To było kurwa za krótkie.
    P.S. mam dla Ciebie fanarta z drogową Iką ;) gdzie Ci to podrzucić?
    :* :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją drogą wkurza mnie ten fakt, że zawsze masz tu taką dobrą muzykę. Znam zespół, ale tej piosenki nie znałam. I teraz słucham jej już jakąś 7 godzinę z kolei.
    Ty zła niedobra bestio. Skąd ten mjuzik bierzesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. :D Mam nadzieję wkurzać Cię tym forever! Też mi się ten song tak wkręcił, że w zapętleniu słuchałam non stop. Dobrze, że się podoba, bo długo tu z nim pobędziemy. Aż do meczu. Albo i dalej :D
    A jakbyś szukała czegoś na inne kopyto.... http://www.tekstowo.pl/piosenka,mourning_ritual,bad_moon_rising.html do tego pisze sie rozdział na Drrroge! ;D Tez mi się nieźle wkrrręciło w czachę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę dziwna ta druga piosenka, ale nie, że zła. Jestem pewna, że w połączeniu z rozdziałem na drodze też mi się potem spodoba :) A swoją "drogą" kiedyż można oczekiwać nowego rozdziału tam?

    OdpowiedzUsuń