niedziela, 27 grudnia 2015

Christmas shot, part II



 U mnie sie dzien nie konczy, dopoki nie pojde spac. Takze, II czesc wcale nie ejst po fakcie, no nie? No. Ledwo widzę, wiec pewno bledow od zajebania. Poprawie, jak sie wyspie. I eee... Ja nie wiem czemu to poszło w takim kierunku. Poszło. Cos mi sie roiło pisząc dust, ale zostawiłam sobie furtke, głosząc ze to tylko mało ambitne wypociny jednorazowe i alternatywne... Niby. Nie. Także sorry.

Pytanie poza konkursem: Czy słowo "kotołak" można odmienić przez rodzaj zenski?


_______________
– Będziesz się z nimi przytulać?
– Co?
– No z tymi flaszkami. Bo tak czule się z nimi obchodzisz.
Ikari zgromiła brata spojrzeniem.
– A co ty tam wiesz na temat czułości.
– Zdziwiłabyś się.
– Zapomniałam. Ty i ta twoja miłość do ludzi.
– Dokładnie.
– Byłeś, jesteś i zostaniesz popaprany.
– A dziękuję. Przynajmniej nie mam problemu z alkoholem. – Izaya uniósł brwi, obserwując siostrę, która tuliła butelki do piersi.
– Że niby ja mam problem z alkoholem?! – oburzyła się Ikari, ale fakt, że ściska wódkę, jak upragnioną kochankę, musiał dać jej do myślenia, bo po krótkim zastanowieniu sprostowała swoją wypowiedź: – Przy tobie prędzej czy później wszyscy mają problem z alkoholem.
Izaya się roześmiał i wreszcie ściągnął z siebie kurtkę, którą zawiesił na garderobie.
– To gdzie tu masz łazienkę?
– No na piętrze, po lewej… Zaraz! – zakrzyknęła, gdy Izaya zaczął wspinać się po schodach. – Tris tam jest przecież.

Won't you please bring my baby to me

– Wiem. – Brat rzucił jej przez ramię chytry uśmieszek i zostawił Ikari z pełną przerażenia miną samej sobie.
– Youichi nic nie wspominał, że będziecie mieć też innych gości. – Ikari usłyszała głos Minako i odwróciła się w jej stronę.
– Ja… Zaprosiłam go zanim się dowiedziałam, że Youichi zaprosił was. Przepraszam, nie chciałam doprowadzać do niezręcznych sytuacji.
– Nie, nic się nie… Może to nawet dobrze. – Minako uśmiechnęła się i siorbnęła z kubka łyk kawy. – Przez te wszystkie lata dopadały mnie czasem wyrzuty sumienia. – Podniosła wzrok znad kubka, by spojrzeć wilczycy prosto w oczy. – W końcu zapuszkowałam twojego brata. Nigdy nie miałaś mi tego za złe?
Ikari nie odpowiedziała od razu. Wyminęła Minako, by schować alkohol w zamrażalce, a potem oparła się o lodówkę plecami i założyła ręce na ramiona.
– Zasłużył sobie – odrzekła wreszcie. – Ty tylko wykonywałaś swoją pracę.
– Niby tak, ale… – Wyraźnie wyglądało na to, że Minako dręczy poczucie winy. – Wiesz, ostatecznie się okazało, że całe to (TRIS, WIDZISZ< WIDZISZ? JESTES DUMNA?)mkombinatorstwo miało nie całkiem wypaczony cel.
– Izaya łamał prawo. Wielokrotnie. Jako funkcjonariusz policji twoim obowiązkiem było karać takich delikwentów. Nikt nie ma do ciebie o to pretensji – wyjaśniła Ikari. – Ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, może powinnaś pogadać z Izayą. Może nie kiedyś, ale teraz na pewno powie ci to samo co ja.
Wilczyca spróbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco, ale kiedy chciała wyjść z kuchni, Minako ją zatrzymała, łapiąc delikatnie za łokieć.
– Dlaczego więc, mimo tego wszystkiego co powiedziałaś, czuję, że masz do mnie żal?

This is all I'm asking for

Ikari otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Z góry doszedł ich wybuch głośnego śmiechu i odgłos trzaskających drzwi. Ktoś zbiegał po schodach i po chwili  w kuchni zjawiła Tris, owinięta puchowym, białym ręcznikiem. Z jej półdługich, ciemnych włosów, kapały kropelki wody.
– Powiedz swojemu bratu, że jest niewychowaną świnią! Wparadował mi do toalety bez pukania! – poskarżyła się, ale wcale nie wyglądała na urażoną czy rozgniewaną faktem, ze Izaya Orihara prawdopodobnie widział ją nago.
– Trzeba się było porządnie zamknąć. Mam przecież zamki w drzwiach – poinstruowała ją Ikari, ale wciąż nie spuszczała oczu z twarzy Minako.
– No ja nie wnikam czemu ty się przed swoim demonem w łazience barykadujesz, ale… – Tris przerwała, dostrzegając, że kobiety wciąż mierzą się spojrzeniami. – Ekhem… Czy ja w czymś nie przeszkadzam?
Ikari oderwała wzrok od Minako i kiedy spojrzała na Tris,  a ta, gdyby była w swojej kociej postaci, natychmiast zjeżyłaby sierść, widząc płonące czerwienią ślepia wilczycy.
– W niczym nie przeszkadzasz. Dobrze, że mogę cię przedstawić. – Ikari dotknęła ramienia Tenebris i zwróciła się do Minako: – To Tris, mój zaprzyjaźniony kotołak. – Uśmiechnęła się kącikiem ust. – Poznałybyście się wcześniej, gdybyś ostatnio nie była zbyt zajęta swoim życiem.
– Czyli o to chodzi – zrozumiała Minako. – Czyli to zaproszenie było pomysłem tylko i wyłącznie Hirumy?
– Ej, dziewczyny! Chyba nie  będziecie się teraz kłócić? – Tris patrzyła niepewnie raz na jedną, raz na drugą z kobiet. – Feniks, prawda? Ikari mi opowiadała o tobie. Jestem pewna, że gdyby cię tu nie chciała, nawet drzwi by ci nie otworzyła. Na tyle ją znam. A ty… – Kotka sprzedała wilczycy kuksańca. – Nie wiem, o co ci chodzi, ale są święta! Czas wybaczenia!
– Nienawidzę świąt – mruknęła Ikari, jednak paląca czerwień w jej oczach wygasła.
– Co roku tak mówisz, a potem jak oszalała lepisz uszka i gotujesz dwanaście potraw.
– Nieprawda.
– Raz przyłapałam ją, jak śpiewała kolędy, strojąc choinkę – wyznała Minako i obie z Tris się zaśmiały.
– Właśnie, choinki! Izaya ma kilka dla ciebie – przypomniała sobie Tris. – Naładował tego ile się na bagażnik sedana zmieściło…
– Zaraz. Wróć. Chwila. Moment.  – Ikari uniosła dłonie, prosząc o pauzę. – Jakiego sedana i jakie choinki.
– No aveo sedan, takie auto, które sobie kupiłam.
– Ty sobie kupiłaś?
– Skoro już zrobiłam prawko to chyba wypada jeździć jakąś bryką, co nie?
– Co sobie zrobiłaś?
– Prawo. Jazdy. Może wasz zapyziały, wilkołaczy świat nie słyszał o takich wynalazkach jak samochody, ale to nie znaczy, że wszyscy lubimy drzeć na sobie ubrania, żeby się transportować wszędzie na czterech łapach… No i z czego się śmiejesz, głupia małpo. – Tris kopnęła w kostkę zaśmiewającą się do rozpuku wilczycę, ale ponieważ była boso, Ikari w ogóle tego nie odczuła.
– Kot… Na drodze… No ja pierdolę! Do tej pory można było was spotkać jedynie na poboczu, ze śladem kół na grzbiecie! – Ikari złożyła się wpół ze śmiechu. –  A teraz… Za kierownicą! – Tris pozwoliła jej wyśmiać się do końca, unosząc jedynie brew i patrząc na nią z niesmakiem. Minako zachowała uprzejmą neutralność. – Ok, już. – Orihara wzięła głęboki oddech i przestała rechotać. – A te choinki? O co chodzi.
– Izaya! – zawołała Tris. – Izaya, pozwól no tu!
– Nie drzyj się tak , bo ci ręczniczek spadnie – poradziła Ikari.
– Na to liczę. – Zza ściany wyłonił się Izaya. Szelmowski uśmiech nie znikał z jego ust. W czarnym swetrze, wytartych dżinsach i zaczesanych modnie włosach nawet Ikari musiała przyznać, że wygląda całkiem niczego sobie.
– Powiedz siostrze, co wymyśliłeś z tymi drzewkami.
– Nic nie wymyśliłem. Miałem kilka bonów do makro. Na choinki. To je wykorzystałem.
– Kilka… To znaczy ile?
– Dziewięć.
– Ok, sprostuj mnie, jeśli coś źle zrozumiałam, ale czy chcesz mi powiedziecie, że przywiozłeś mi tu dziewięć choinek?
– No.
– A możesz mi jeszcze wytłumaczyć, Iz – Ikari wzięła głęboki wdech – NA CHUJ MI DZIEWIĘC CHOINEK?! MIESZKAM NA SKRAJU LASU, NA CO MI LAS W MIESZKANIU, CO?!
– A co się miały zmarnować bony. Masz chatę jak tralala, poustawiasz sobie jodełki w doniczkach.
– Ja się wykończę. – Ikari załamała ręce.
– No co. – Izaya wzruszył ramionami. – Przy zakupie niestandardowej ilości choinek, gratis dorzucali jemiołę. Powiesiliśmy ci z Tris gałązkę nad wejściem. – Orihara spojrzał na Tris w taki sposób, że dziewczynie pokraśniały policzki.
– JA SIĘ WYKOŃCZE! – Ikari wzniosła ręce do nieba, jakby prosząc o cierpliwość i wybiegła z kuchni. – Żadnych pierdolonych choinek, żadnych świątecznych, idiotycznych świecidełek, żadnych skarpet nad kominkiem – wyzywała podwijając rękawy i podchodząc do wyjściowych drzwi. – Żadnych durnych jemi…
Otworzyła je jednym szarpnięciem.
– Hoł. Hoł. Hoł – przywitał ją ponury głos, należący do kogoś, kto czaił się za drzwiami, z którego wypchanym czymś miękkim brzuchem Ikari się zderzyła.
– JEZUSIE! – wykrzyknęła, pewna, że właśnie dostała rozległego zawału, zrobiła krok w tył i potknęła się o próg.
– Wystarczy „Święty”. – Stojący za drzwiami postawny osobnik w czerwonym kombinezonie złapał Ikari za przód koszulki i przytrzymał, udaremniając grawitacji sponiewieranie wilczycą. – Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? 
Pozbawiony grama entuzjazmu głos i nieokreślonego koloru oczy, patrzące na Ikari znad sztucznego zarostu, z czymś jej się kojarzyły. Wciąż przytrzymując się czerwonego, obszytym białym futerkiem rękawa, z niedowierzaniem patrzyła na Świętego Mikołaja, stojącego na progu jej domu.
– Ja chyba śnię. – Pokręciła z rezygnacją głową. – To jakieś szaleństwo.
Puściła Mikołaja, odzyskując równowagę, ale on dalej trzymał ją za koszulkę. Zezowała przez chwilę na jego dłoń w białej rękawiczce między jej piersiami i podniosła wzrok na niemal w całości zasłoniętą przez siwą brodę twarz. Znów zerknęła na jego dłoń i znów na twarz, aż Mikołaj zorientował się, gdzie popełnia błąd. Zabrał rękę, ale tylko po to, by wskazać na coś, co wisiało nad nimi i nachylił się, wyraźnie na coś czekając.

I'm just gonna keep on waiting underneath the mistletoe

– Jemioła – podpowiedział, gdy spanikowana wilczyca przeskakiwała wzrokiem z jednego jego oka na drugie. Była pewna, że mężczyzna się uśmiecha, chociaż nie widziała jego ust, schowanych w gęstej brodzie – Skoro ją tu powiesiłaś, pewno chcesz mi dać całusa. – Nachylał się coraz bardziej, a Ikari stała w bezruchu, jakby doznała porażenia mózgowego. Chciała zwiać albo kazać bezczelnemu Mikołajowi wypierdalać, ale nagle opanował ją jego zapach. Parny zapach lasu, wysuszonych na słońcu igieł, piżmowy aromat prażonej w upale żywicy. Była już niemal pewna, kim on jest, chociaż dalej nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Jednak gdy stojący przed nią mężczyzna zsunął sztuczną brodę, nadstawiając pokryty własnym, ciemnym, kilkudniowym zarostem policzek, błyskając w uśmiechu olśniewająco białymi kłami, wszelkie wątpliwości prysły.
– Derrrrek Hale – wypowiedziała jego imię i nazwisko, lustrując wilkołaka od stóp do głów. – Na progu mojego domu. W stroju Gwiazdora. – Zatrzymała wzrok na jego twarzy, kręcąc głową. – Nie mogę się doczekać Wielkanocy.
Derek przestał się uśmiechać. Ponura mina znów zdominowała jego facjatę, więc Ikari wyciągnęła rękę i poprawiła jego sztuczną brodę, zasłaniając mu pół twarzy.
– Tak lepiej. Powiesz mi na co ci właściwie sztuczny zarost, skoro ty i tak masz wiecznie tą mordę nieogoloną?

Derek tylko zawarczał.
– No to wejdź, jak musisz.
Zanim zamknęła za nimi drzwi, pojawił się jeszcze Stiles, z plątaniną okablowania na szyi.
– To był twój pomysł, prawda? – Ikari szturchała Stilinskiego łokciem, gdy Hale w ciężkich butach kroczył przed nimi, wołając swoje posępne „Hoł, hoł, hoł”.
– Sama chciałaś, żebym wynajmował Mikołaja.
– Ja jeszcze nie mam dzieci!
– Ale ja mam.
– I naprawdę sądzisz, że wynajęcie na tą okazję Hale’a to dobry pomysł? – Wilczyca wskazała na synka Stilesa, który rozpłakał się rozpaczliwie, gdy Derek zatrzymał się koło niego, „hołhołując”.
– Inaczej byście się więcej nie spotkali – rzucił Stiles, ale nie wyjaśnił o co mu chodzi, rzucając się na ratunek synowi.
– Nie bój się, Matie, to tylko wujek De… Eee… Nazywa się Święty Mikołaj i… Derek, powiedz mu.
– Hoł, hoł hoł…
– Przestań! Nie słyszysz, że płacze jeszcze głośniej? Mat, to tylko taki pan, który da ci prezent! Pamiętaj, żeby nigdy nie brać niczego od obcych, jeśli nie będą wyglądali tak jak ten tutaj… No chyba że… Derek, słyszałeś o jakiś przypadkach Mikołai pedofili?
– Po tych świętach na pewno będzie głośno o Mikołaju mordercy durniów, którzy nie powinni mieć dzieci – ostrzegł Hale, a znad białej brody zaświeciła para wściekłych, czerwonych ślepi, co doprowadziło małego chłopca do jeszcze większych łez.
– Jesteś beznadziejny. Zwalniam cię. – Stiles tulił syna do piersi, kołysząc go nierytmicznie – Daj prezent chociaż Claudii i błagam, niech przynajmniej moja córka żyje bez świątecznej traumy.
Ikari wycofała się do kuchni, gdzie Tris i Feniks najwidoczniej dobrze się dogadywały, bo obie szczebiotały wesoło, rządząc się w jej kuchni, jakby były u siebie. Wyglądało na to, że Minako właśnie pokazywała Tris jak poprawnie lepić pierogi. Nawet Izaya starał się pomagać, zawzięcie wałkując ciasto, które było już cienkie jak pergamin.
– A tak w temacie dzieci – zagadnęła Ikari, wskakując na blat. – Gdzie wasz najstarszy syn?
Minako wysypała na siebie pół kilo mąki i zaniosła się kaszlem.
– Najstarszy? A czemu o niego pytasz?
Zdziwiona jej reakcją Ikari wzruszyła ramionami.
– Bo go tu nie ma?
– I nie będzie. Na szczęście. – Minako rzuciła wilczycy płoche spojrzenie i nie zważając na to, że jest cała w mące, całkowicie oddała się wyrabianiu ciasta, byle tylko na nikogo nie patrzeć. – Jest… Jest na koloniach. To znaczy, na feriach jest.
– Na święta? – Izaya uniósł brwi. Wyglądał przekomicznie z wałkiem w jednej ręce i fartuszkiem siostry przewiązanym przez biodra, ale Minako nawet na niego nie spojrzała, wyraźnie unikając jego wzroku.
– No tak, na święta. O, Derek! – zawołała z ulgą, gdy w progu pojawił się Hale, szarpiąc za swój sztuczny zarost, by zsunąć go z twarzy. – I co? Udało się?
– Twoje dzieci mnie nie lubią – ogłosił wilkołak, rozglądając się po kuchni. Skinął, choć niechętnie, głową Izayi i zatrzymał wzrok na Tris, którą przestały interesować świąteczne potrawy. Dziewczyna uniosła podbródek i węszyła w powietrzu. Jej uszy wydłużyły się i pokryły czarnym futrem, stając czujnie na baczność, a nos zwilgotniał i ściemniał. Ostrożnie, jak nieufny kot, zbliżała się do wilkołaka.
– Okay… – Hale zmarszczył brwi i zakładając ręce na ramiona, spokojnie dał się obwąchać, chociaż z jego gardła dobywał się bezustanny warkot. – Czym ona jest?
– To kotołak. – Ikari złapała Tris za łokieć i odciągnęła od Hale’a, rzucając przyjaciółce wrogie spojrzenie. – Spokojnie, jest szczepiona. I w miarę oswojona.
– Kotołak? Żadnego do tej pory nie poznałem. – Mężczyzna wyciągnął rękę, by się przywitać. Tris uścisnęła jego dłoń, nie zważając na fakt, ze Ikari wciąż odciąga ją w drugą stronę, powarkując.
– Pachniesz nie najgorzej, ale na razie cię nie lubię – obwieściła Derekowi, a potem ze złością spojrzała na Ikari. – Przestaniesz?! O co ci chodzi, zazdrosna jesteś, czy co?!
Ikari natychmiast ją puściła, prychając wściekle i prezentując zestaw obrażonych min.
– Ej, Ika. – Tris przywołała ją gestem bliżej siebie, a gdy wściekła wilczyca się do niej nachyliła, wyszeptała: – Za-ru-mie-ni-łaś się. Jak nie chcesz, żeby się wydało, że serio jesteś zazdrosna o tego wilczura, spierdzielaj stąd.
Kiedy Ikari w podskokach i z zasłoniętą twarzą wyleciała z własnej kuchni, Tris wybuchnęła perlistym śmiechem. Przestała dopiero, gdy napotkała wzrok Izayi i dostrzegła groźny błysk w jego oku.

All the lights are shining so brightly everywhere

– Kotku, nie szarżuj. – Orihara kroił teraz paski ciasta, w ogóle nie patrząc na to, co robi, a światło raz po raz odbijało się od ostrza noża, którego używał. – Bo ci przytnę pazurki.
– Ty uważaj lepiej, żebyś sobie paluchów nie poobcinał! – odgryzła się Tris, a jej twarz wróciła do typowo ludzkich kształtów.
– O to bym się nie martwił. Obchodzę się z nożami dosyć sprawnie.
– I tak uważaj, bo ja też mogę ci co nieco odciąć jak będziesz spał.
– Tego byś nie zrobiła. – Izaya uśmiechnął się lubieżnie.
– Gdzie jest ten imbecyl, Hale?! – Do kuchni zajrzał Stiles. Na czworakach, z dwójką swoich dzieci na plecach.. – To on powinien teraz wozić je na swoim wilczym grzbiecie!
– Tato, wio! – Mała Claudia pociągnęła Stilesa za uszy, chichocząc.
– Gdzie jest ten zapchlony bydlak? – Stiles zwrócił się do swojej żony głosem pełnym skargi.
– Jeszcze przed chwilą tu był. – Minako dopiero teraz zorientowała się, że Dereka nie ma w kuchni i podeszła, by ściągnąć dzieci z pleców męża.
– A Ikari? – dopytywał Stilinski, podnosząc się na nogi. – Jej też nie widzę.
– Ty coś kombinujesz, nie? – Minako patrzyła na niego podejrzliwie.
– Ja? Widziałaś, żebym ja coś kiedyś kombinował?
– Całe życie – westchnęła Minako. – Lepiej mi powiedz.
– Ja tylko pomagam kumplowi.
– Stiles…
– Chciał się spotkać z Ikari i pogadać, ale… No przecież znasz Dereka. Trzeba mu tworzyć okazje, bo on sam jest społecznie upośledzony. Ikari zresztą też nie należy do tych wylewnych. A przecież jest zima!
– Za dużo czasu spędzasz ze Starkiem.
– Ale Fenriz ma rację!
– Fenriz… Chciałby dobrze dla syna, wiadomo. Ale nie zapominaj, że Ikari nie jest…
– Jest wilczycą. I, na Boga, dobrze wiesz… Minako, byłaś tam wtedy. Jest waderą. A teraz mamy zimę. Czas na wilcze gody i zakładanie stada.
– Cokolwiek próbujesz osiągnąć, Stiles, przestań.
– Ale…
– Nie mieszaj się.
– Ale…
– Powiedziałam!
W kuchni zapadła ciężka cisza. Izaya i Tris wielokrotnie wymienili ze sobą znaczące spojrzenia, przysłuchując się tej dziwnej wymianie zdań, ale żadne z nich się nie odezwało.

 
Zrobiła to w przypływie paniki. I gmatwaniny innych uczuć, z którymi nie umiała sobie poradzić. I teraz jak ostatni tchórz siedziała pod biurkiem w ostatnim pokoju na grze, nawet nie zapaliwszy światła. Liczyła do nieskończoności, próbując nakazywać sobie spokój. Kiedy prawie jej się udało…
– Ikari? – Drzwi do pokoju zaskrzypiały. Wilczyca zamarła, nawet wstrzymała oddech. – Daj spokój, wiem, że tu jesteś. Wyczułbym twój strach z drugiego końca miasta.
– Ja się wcale nie  boję!
Drzwi otworzyły się szerzej i do pomieszczenia wpadło trochę więcej światła z korytarza. Krzesło, którym się zastawiła, odjechało, a w zamian pojawiła się twarz Hale’a. Już bez brody i bez mikołajkowej czapki.
– Cześć. – Wilkołak wyszczerzył się, zaglądając pod biurko. – Wyjdziesz stamtąd?
– Nie.
– No jak chcesz. – Przykucnął przy niej. – Pogadamy?
Ikari rzuciła mu krótkie, ostrzegawcze spojrzenie.
– Spadaj – warknęła, ale łeb Hale’a uparcie wisiał pół metra od niej. – Zabierz stąd ten zarośnięty pysk, mówię!
– Nie zachowuj się tak – poprosił Hale urażonym tonem – jakby nic się nie stało.
– Ale nic się nie stało!
– To czemu ciągle przede mną uciekasz?
– Nie uciekam!
– Widziałem cię tydzień temu w sklepie. Nie zdążyłem się nawet przywitać, bo porzuciłaś zakupy i zwiałaś.
– Spieszyłam się.
– A w dwa tygodnie temu na poczcie? – Derek uniósł brwi. – Nie zabrałaś nawet reszty ze stu dolarów.
– Byłam roztargniona.
– W zeszły piątek uciekłaś z knajpy tylnym wyjściem, tylko dlatego, że usiadłem przy stoliku, który musiałabyś minąć.
– Daj spokój, po prostu zabłądziłam. I pewno byłam pijana.
– Przechodzisz na drugą stronę ulicy, gdy mnie widzisz.
– A ty co, stalkingujesz mnie?
– To małe miasteczko. A ty ewidentnie mnie unikasz, od czasu, gdy przyszedłem się przywitać, gdy przyjechałaś.
– Nie wracajmy do tego.
– Wtedy nie miałaś oporów, żeby zaprosić mnie do środka. – Głos wilkołaka wibrował w jej uszach, niskie tony zdawały się wwiercać w jakiś ośrodek przyjemności, znajdujący się gdzieś w jej wnętrzu. – Wydawałaś się ucieszona ze spotkania.
– Derek…
– Powiedziałbym nawet, że stęskniona.
– Nic takiego…
– A teraz nie chcesz o tym pamiętać. O tym – jego oczy zapłonęły – też zapomniałaś? To też nic dla ciebie nie znaczyło?

– Proszę cię!
– Jakiś miesiąc temu też mnie o coś prosiłaś! – Hale zapakował rękę pod biurko i złapał Ikari za nadgarstek, próbując ją stamtąd wyciągnąć. – Przypomnieć ci?!
– Nie! – Ikari rzuciła się na niego, kładąc rękę na jego ustach, jakby w ten sposób mogła uciszyć dorosłego wilkołaka. – Nic już nie mów, błagam.
Hale milczał, ale jego oczy wciąż jarzyły się gniewną czerwienią.
– Siedzisz tu sobie w tym kretyńskim stroju i oczekujesz od mnie jakiś wyznań! – syknęła. – Przestań! Nie jestem tu dla ciebie!
– Wmawiaj to sobie – odpowiedział na to wilczur, odciągając dłoń kobiety od swoich ust. – Nie chcesz uznać rzeczy oczywistych. – Wskazał na coś, co znajdowało się na prawo od nich. Ikari wiedziała, że stoi tam szafa, której środkowe skrzydło do samej ziemi zajmowało lustro. Mimo to spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyła ich odbicie. Przystojnego wilkołaka i siedzącej na nim okrakiem wilczycy, wyglądającej na zdesperowaną. Zaciskała długie czarne pazury na połach jego uniformu, zostawiając w nim dziury. Spostrzegła, że Hale pozbył się czegoś, co imitowało wcześniej pełny, gwiazdorski brzuch i poczuła niemal nieodpartą ochotę, by go zmacać. Poczuć pod palcami stalowe, skośne mięśnie, kuszące, zapraszające niżej, chowając się za dżinsami.

I just want you for my own More than you could ever know

Przełknęła ślinę, starając się nad sobą zapanować. Podniosła wzrok na ich odbite w lustrze twarze, na dwie pary jarzących się oczu. Oczu pary alfa. Wiedziała, że właśnie to chciał jej pokazać.
– Idź już – zdołała wydusić przez ściśnięte gardło. – Musisz sobie iść, Derek.
Próbowała z niego wstać, ale wilczur jej nie puszczał, patrząc na nią zmrużonymi oczyma.
– Jesteś wystraszona. Ale to już się stało. Nie musisz uciekać przed czymś, co już się wydarzyło.
– Więc zapomnij o tym, zapomnij o wszystkim!
– Nie mam zamiaru.
– Nie, ty nie masz pojęcia… Nie masz pojęcia…
– Z kim zadzieram? – Gardłowy śmiech wilkołaka wzbudził w niej złość. – Myślisz, że obchodzi mnie, jakie zastępy piekieł macie za sobą?
– No właśnie. Mamy. My, dobrze, że zauważyłeś. – Tym razem zerwała się z Hale’a bez przeszkód.
– Tylko, że my też coś mamy – odpowiedział tajemniczo Derek, również zbierając się na nogi.
– Co masz na myśli? – Na Ikari nagle spłynęła lodowata fala przerażenia.
– Już ty dobrze wiesz, co mam na myśli.
– Słuchaj, Derek. Nie podoba mi się to, co próbujesz robić. Chciałeś sobie być tym cholernym alfą, dobra. Pomogłam ci. Ale nie pisałam się na nic więcej.
 Zlituj się. Zrobiłaś to wtedy i zrobiłaś to zaraz po przyjedzie tutaj. I dobrze o tym wiesz. Nie jestem tylko alfą. Jestem twoi…
– Wynoś się. – Ikari zaciskała ręce w pięści. – I nie przychodź tu nigdy więcej.
– Zgodzę się, jeśli to weźmiesz. – Wyciągnął z kieszeni czerwonego kaftanu zgrabnie zapakowany, niewielki pakunek.
– Nie kpij. Nie przyjmę od ciebie żadnego prezentu.

I won't make a list and send ito the North Pole for Saint Nick

– Nie zachowuj się dziecinnie. – Coś go musiało rozbawić, bo zaśmiał się, tym razem bez odrobiny szyderstwa. – Właśnie. To nawet nie do końca dla ciebie. Weź to, a ja sobie pójdę.
Wilczyca ze złością wyrwała pakunek z jego rąk i w milczeniu wskazała mu drzwi. Gdy Derek odszedł, Ikari odczekała chwilę i rozpakowała prezent. Patrzyła na zawartość dość długo, zanim do końca pojęła, czym ona jest i dopiero wtedy zaczęła histeryzować. Ledwo uporała się z zapakowaniem wszystkiego z powrotem, gdy w progu pojawiła się Tris.
– Wszystko w porządku, nerwusie? – zapytała, zaglądając do pokoju. – Długo nie wracasz.
– T–tak. W porządku.
– Ten cały Derek przed chwilą sobie poszedł. Nie wnikam coście tu…
– Nic myśmy tu – zaprzeczyła natychmiast Ikari. – A gdyby Hiruma pytał, w ogóle go tu nie było.
– No dobra, jak chcesz.
– IKARI! – dobiegł ich z dołu krzyk Minako. – KTOŚ DZWONI DO DRZWI, OTWORZYSZ?
– Kogo tu znowu diabli niosą! TAK, JUŻ IDE! – odkrzyknęła Orihara, a kiedy wychodząc z pokoju gasiła światło, uwadze Tris nie umknęło, że wilczycy drży dłoń. Dłoń, wciąż przyozdobiona w komplet wilkołaczych pazurów.
Tym razem po otwarciu drzwi niewiele zobaczyła, bo gdy tylko to zrobiła, ktoś wziął jej twarz w ręce i namiętnie pocałował. Przez jedną, cudowną chwilę łudziła się, że to Youichi, ale on nie miał innych uzależnień niż nałogowe żucie gumy, a typ, który ją całował, z całą pewnością był palaczem. Kiedy to zrozumiała, natychmiast się od niego oderwała i ujrzała roześmiane, ciepłe oczy, wyglądające znad niebieskich szkieł. Westchnęła, nie wiedząc czy się śmiać, czy wściekać.
– Shizuo, ty pojebie! – wrzasnęła i roześmiała się na raz, w kompromisie. – Co ty tu robisz? I co ty sobie wyobrażasz?!
– Hiruma mnie przysłał – odpowiedział Heiwajima na pierwsze pytanie. – Martwił się o ciebie. Mam tu zrobić porządek, jakby co. – Blondyn ruszył do domu, ale Ikari, widząc że ten ciągnie za sobą wyrwany skądś znak „Zakazu wjazdu”, twardo zagradzała mu drogę.
– I uznałeś za stosowne mnie całować na dzieńdobry?!
– Jestem tradycjonalistą. I wciąż stoimy pod jemiołą.
Ikari na natychmiast odskoczyła na bok, a zaciekawiona Tris, którą zwabiły podniesione głosy, zmierzała wprost, by zając jej miejsce.
– Ika, kto przyszedł? – zdążyła zapytać, nim stanęła pod jemiołą i dostrzegła Heiwajimę.
– Następna – skomentował Shizuo i rzucił znak, by móc objąć w talii zaskoczoną Tris. Już nachylał się do jej ust, jednak nie zdążył wycisnął na nich nawet małego całusa, kiedy ktoś gwizdnął go w łeb zrulowaną gazetą.
– Izaya. – Shizuo uśmiechnął się psychopatycznie i schylił po znak. – Przyjechałem po ciebie.
Reszta dnia upłynęła wszystkim na obstawianiu wygranego w tej gonitwie. Dopiero wieczorem Ikari udało się rozdzielić arcywrogów, sadzając podczas wieczerzy każdego z nich po przeciwnym końcu stołu, dzięki czemu spożyli kolację we względnym spokoju. Głównie dlatego, że wszyscy wciągnęli się w bożonarodzeniowy mecz Diabłów i Panter. Ikari czuła dumę, widząc na ekranie Hirumę, który grał od pierwszej minuty, zadziwiając kibiców wyśmienicie długimi, kompletnymi podaniami i całym arsenałem swoich sztuczek, dzięki czemu po drugiej kwarcie Orlando Devil zdobyli prowadzenie nad niepokonaną do tej pory w zasadniczym sezonie drużyną z Caroliny. 


Po kolacji, meczu i kolejnych pustych flaszkach świątecznego napitku, Ikari zaczęła rozsyłać gości do pokoi. Kiedy wszystkich już rozlokowała (tylko Shizuo uparł się, ze nie wstanie z kanapy w salonie, na której przysypiał już w trakcie meczu), znów odczuła pustkę, przed którą lęk odczuła, gdy Youichi oznajmił jej, że wyjeżdża.

I just want to see my baby standing right outside my door


Próbowała oglądać telewizję, żeby oderwać się od ponurych myśli, ale żaden ze świątecznych filmów jej nie wciągał, bo albo widziała go już sześćset razy, albo fabuła była przewidywalna jak ustawiona gra w pasjansa. Wciąż przyłapywała się na tym, że zerka w stronę frontowych drzwi. Kiedy więc te drzwi zaczęły się w końcu otwierać, Ikari pomyślała, że to pobudzona wyobraźnia płata jej figle. Nie było szans, żeby Hiruma wrócił do domu w zaledwie dwie godziny po rozegraniu meczu. A jednak w jej przedpokoju stał teraz demoniczny rozgrywający z diabolicznym uśmiechem na ustach, w szarym, wełnianym, rozpiętym półgolfie, rozkładając ramiona i czekając, by Ikari w nie wbiegła.
– Youichi?
– No przecież mówiłem, że wrócę szybko, cholerny niedowiarku!
Dłużej się nie namyślając, Ikari zerwała się z kanapy i wystartowała w jego stronę.

I just want you here tonight, Holding on to me so tight

Hiruma trzymał ją w ramionach dłużej, niż zwykle.
– Chciałem zapierdolić salwę honorową przed domem ze swojego AKa, ale się powstrzymałem.
– Tak, gratuluję wygranej!
Youichi odsunął się na tyle, by móc na Ikari spojrzeć.
– Nie o tym mówię.
– A o czym?
Hiruma wyszczerzył się jeszcze mocniej, wyciągając coś z kieszeni.
– Mogłaś mi sama powiedzieć. Bo i tak się dowiedziałem, widzisz? – Pokazał jej wydobyte z kieszeni zdjęcia.
– Skąd…? – Ikari pobladła, przyglądając się im z uwagą.
– Chciał do ciebie zadzwonić, że za szybko wyszłaś, ale już kiedyś udało mi się zmajstrować przekierowywanie rozmów od niego na moją linię…
– Diabeł! – krzyknęła wilczyca i odwróciła się od niego na pięcie. Jeszcze kilka minut temu oddałaby wszystko, żeby mieć tu Youichi’ego, teraz czuła, że jeśli zaraz się komuś nie wygada, wybuchnie. I tym kimś nie mógł być Hiruma. Sprintem ruszyła na górę i bez pukania wparowała do sypialni, którą przekazała Tris.
– O, sorry. Pomyliłam pokoje… – powiedziała, gdy zamiast pyska kotołaka zobaczyła w łóżku rozczochrany łeb Izayi.
– Nic nie… szkodzi. Nic – wydyszał Orihara, a pod pościelą którą był przykryty coś się zakotłowało i zachichotało.
– O kurwa! – zawołała Ikari. – Czyli jednak nie pomyliłam pokoi! O kurwa! – Zatrzasnęła za sobą drzwi, jak najprędzej od nich odchodząc. Nogi niosły ją same, bo skupiała się jedynie na tym, by zapomnieć, co zobaczyła. Fakt, że traktowała Tris jak własną siostrę, nie pomagał w pojęciu tej niedwuznacznej sytuacji, w której przyłapała ją ze swoim bratem. – O kurwa… – mamrotała pod nosem i dopiero gdy znalazła się w małej kuchni na piętrze, zdała sobie sprawę, że szła w jej kierunku. Mało tego, nie była w tej kuchni sama.
– Hej? – odezwała się niepewnie do siedzącej przy stole Minako. Ta dopiero teraz musiała ją zauważyć, bo podskoczyła i wypuściła z rąk, coś, czemu się przyglądała. Ikari była szybsza i zanurkowała pod stół, podnosząc małą, legitymacyjną fotografię. Przyjrzała się jej, przyjrzała się Minako i jej otwartemu portfelowi, który leżał przed nią. Konsternacja wilczycy osiągnęła na ten dzień absurdalnie wysoki poziom.
– No to… Powiesz mi, czemu trzymasz w portfelu szkolne zdjęcie mojego brata?
Minako westchnęła niecierpliwie i ze złością zabrała fotografię.
– To nie Izaya – zdobyła się na wyjaśnienie, które Ikari wcale nie przekonało.
– Jak nie Izaya, skoro wygląda jak on.
– Mówię do ciebie, to nie jest twój brat. – Minako znów popatrzyła na zdjęcie. – To mój najstarszy syn.
Ikari zaniemówiła na dłuższą chwilę.
– On ma teraz…
– Dziesięć lat.
– Yhym… –  Ikari próbowała się powstrzymać, ale w końcu zachichotała nerwowo. – Jak to mówią, z kim się zadajesz… – Nie dokończyła, za to wyciągnęła z kieszeni bluzy pakuneczek, którym obdarował ją Hale i zdjęcia, które chwile temu przyniósł jej Hiruma.
To – postukała palcem zdjęcia – ten diabeł wyłudził od mojego lekarza. A to dał mi Derek. Ja sama, w sumie, oficjalnie dowiaduję się jako ostatnia.
– Co to jest? – Teraz Minako patrzyła z konsternacją  na Ikari.
– Sama zobacz.
Minako najpierw otworzyła pakunek. Wydobyła z niego dwie niewielkie koszuleczki, obie niebieskie, z napisem „Najlepszy brat na świecie”. A potem odwróciła fotografie. Były to zdjęcia z usg. Na końcu znów spojrzała na Ikari. Wilczyca patrzyła na rozłożone na stole fanty wraz z nią. W kącikach jej ust czaił się pełen zakłopotania uśmieszek.

All I want for Christmas is you, baby.

 ____________________
Nie wiem co mnie z tymi gifami pojebało. 
Ale jeszcze o, to, mnie zainspirowało. Uwielniam prace tej autorki, proszę mi wybaczyć, że nie rzucam linkiem do niej, już naprawde malo co widze...

11 komentarzy:

  1. Nie, skarbie, tego się chyba nie odmienia. To tak jak wilkołak. Kotołak... Kotołaczka? Chujowo brzmi, ale co tam. Who cares.
    "– A dziękuję. Przynajmniej nie mam problemu z alkoholem. – Izaya uniósł brwi, obserwując siostrę, która tuliła butelki do piersi."
    Zawsze jakiś pozytyw. Serio, musiałabym Ci całą tą scene tu zacytować, bo piękna <3 Taka ichniejsza.
    "– Niby tak, ale… – Wyraźnie wyglądało na to, że Minako dręczy poczucie winy. – Wiesz, ostatecznie się okazało, że całe to (TRIS, WIDZISZ< WIDZISZ? JESTES DUMNA?)mkombinatorstwo miało nie całkiem wypaczony cel."
    Tak, jeste dumna.
    "– No aveo sedan, takie auto, które sobie kupiłam."
    Kurwa. Czy ja kiedyś wspominałam jaki mamy samochód, czy Ty mnie stalkujesz? Jeszcze ciekawe, czy napisałaś kolor.
    Prako? Serio >.<
    "– Co sobie zrobiłaś?"
    Krzywdę kurwa.
    "– Kot… Na drodze… No ja pierdolę! Do tej pory można było was spotkać jedynie na poboczu, ze śladem kół na grzbiecie! – Ikari złożyła się wpół ze śmiechu. – A teraz… Za kierownicą! – Tris pozwoliła jej wyśmiać się do końca, unosząc jedynie brew i patrząc na nią z niesmakiem. Minako zachowała uprzejmą neutralność. – Ok, już. – Orihara wzięła głęboki oddech i przestała rechotać. – A te choinki? O co chodzi."
    Jak ją wyśmiała. No jaaaa... Ślad opon na grzbiecie? :D
    "Puściła Mikołaja, odzyskując równowagę, ale on dalej trzymał ją za koszulkę. Zezowała przez chwilę na jego dłoń w białej rękawiczce między jej piersiami i podniosła wzrok na niemal w całości zasłoniętą przez siwą brodę twarz. Znów zerknęła na jego dłoń i znów na twarz, aż Mikołaj zorientował się, gdzie popełnia błąd. Zabrał rękę, ale tylko po to, by wskazać na coś, co wisiało nad nimi i nachylił się, wyraźnie na coś czekając."
    Jak mu dała delikatnie do zrozumienia, żeby łapke zabrał.
    Najpierw stawiałam, że Mikołaj to Shizu, ale za spokojny, jak było ze ciemne costam to juz wiedziałam ze Derek.
    " – Nie bój się, Matie, to tylko wujek De… Eee… Nazywa się Święty Mikołaj i… Derek, powiedz mu.
    – Hoł, hoł hoł…
    – Przestań! Nie słyszysz, że płacze jeszcze głośniej? Mat, to tylko taki pan, który da ci prezent! Pamiętaj, żeby nigdy nie brać niczego od obcych, jeśli nie będą wyglądali tak jak ten tutaj… No chyba że… Derek, słyszałeś o jakiś przypadkach Mikołai pedofili?
    – Po tych świętach na pewno będzie głośno o Mikołaju mordercy durniów, którzy nie powinni mieć dzieci – ostrzegł Hale, a znad białej brody zaświeci"
    Buahahahaha! This made my day! Dobrze, że obiad zjadłam w połowie czytania, to po tym felernym zebraniu rodzinnym mogę się jeszcze pośmiać.
    Mikołaj pedofil i mikołak morderca... :D
    "– Okay… – Hale zmarszczył brwi i zakładając ręce na ramiona, spokojnie dał się obwąchać, chociaż z jego gardła dobywał się bezustanny warkot. – Czym ona jest?"
    Powiedziałam to samo co Derek. Łączę się z nimw bólu, że obwąchuje go jakaś wariatka pod moim imieniem.
    "– Chciał się spotkać z Ikari i pogadać, ale… No przecież znasz Dereka. Trzeba mu tworzyć okazje, bo on sam jest społecznie upośledzony. Ikari zresztą też nie należy do tych wylewnych. A przecież jest zima!"
    Podejrzwam, że społecznie upośledzony to on jest.
    "– O kurwa! – zawołała Ikari. – Czyli jednak nie pomyliłam pokoi! O kurwa! – Zatrzasnęła za sobą drzwi, jak najprędzej od nich odchodząc. Nogi niosły ją same, bo skupiała się jedynie na tym, by zapomnieć, co zobaczyła. Fakt, że traktowała Tris jak własną siostrę, nie pomagał w pojęciu tej niedwuznacznej sytuacji, w której przyłapała ją ze swoim bratem. – O kurwa… – mamrotała pod nosem i dopiero gdy znalazła się w małej kuchni na piętrze, zdała sobie sprawę, że szła w jej kierunku. Mało tego, nie była w tej kuchni sama."
    Jebłam!
    " – Mówię do ciebie, to nie jest twój brat. – Minako znów popatrzyła na zdjęcie. – To mój najstarszy syn.
    Ikari zaniemówiła na dłuższą chwilę."
    Oż kurwa! Serio?!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie, o kurwa, o kurwa, o kurwaa... Po przeczytaniu całości. Dużo dziwnych newswów za jednym zamachem.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to sorry ;P ale swieta byly, poszalałam :D wsadzilam tu cos z tematu mi calkiem bliskiego, czyli co zrobic, zeby miec wszystko naraz :D a raczej wszystkich.
    wgl przed chwila wstalam i ie ogarniam zycia. zimno mi.
    ALE WIDZIALAM ZE JEST 2 CZESC ALTERNATIVA WIEC OGARNIAM SIE CZYM PRDZEJ. tylko do sklepu musze lecic, szlag. ok, ok, ogarne, ten ciezki zywot :D
    cos jeszcze chcialam... pewno wyrazic nadzieje, ze sie dobrze bawilas na II pracie ;D i aha. mignal mi na poczcie Kisame...
    cofam wszystko, co mowilam. wszystko. ja lubie ryby. bardzo. codziennie bym... łowiła. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha. No widzisz. Mówiłam, że można się zdziwić. A teraz tak generalnie wróciłam jeszcze, żeby wyjaśnić kolejną rzecz.
    TAK! JA CZEKAM NA PART 3! ALBO REGULARNY ROZDZIAŁ. ALBO DROGĘ! CZEKAM!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja naprawdę chciałam. Ale Derek Hale przebrany za Mikołaja dostatecznie spaczył moją wyobraźnię. Idę się zamknąć w Eichen House, może tam mnie wyleczą.
    :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam napisać komentarz i przy okazji pożyczyć wszystkiego dobrego w nowym roku, ale jakoś tak, nie zdążyłam, więc teraz mogę ci pożyczyć wszystkiego najlepszego na... dzień babci? :P xD
    Już do końca życia moja psychika została skrzywiona przez wizję Hale'a przebranego za mikołaja. Tak samo jak wizja Hale'a z kolorowym kubeczkiem stojącego pod ścianą na studniówce pełnej gówniarzy. :D
    I wizja Edwarda Elrica tańczącego do "Bałkanicy" z tą swoją stalową nogą. :D
    Naprawdę chcesz znać moje zdanie na temat tej częsci hota? Przecież ja nie potrafiłam sklecić zdania jak to przeczytałam. Tomek mi świadkiem, jak siedziałam bite 15 minut z rozdziawioną paszczą.
    To jest najpiękniejszy spojler, z jakim miałam do czynienia. Szczerze Ci powiem, potrzebowałam tego. Turn to dust tego potrzebował. Skoro wiem dużo na temat tego, co ma się jeszcze zdarzyć tutaj, ten shot mnie rozjebał. Niewiem, jak chcesz do tego dobić, ale musisz to zrobić. Musisz napisać to do końca, choćbyś miała do usranej śmierci to łączyć. Chcę wiedzieć wszystko!
    Jak, co się stało, że Ikari z Hirumą.
    Jakie dzieci.
    Kogo w końcu jest to dziecko?! :D Te dzieci?! To wszystko!
    Ale TTD takie jest. Wstrzeliłaś się w kanon swojej własnej opowieści jak palce kakashiego w dupę naruciaka na pierwszym zdobywaniu dzwoneczków.
    GIFY! <3 Wchodzę na TTD a tu Stiles na mnie patrzy! :D I macha do mnie tą paletką! A Derek i jego sweterek iks de. :DTo już się przekonałąś trochę do Stereka, skoro są na pierwszym planie? :D
    Odpowiadając na pytanie konkursowe, nie, moim zdaniem, to słowo się nie odmienia xD Można za to odmienić, tak jak np. Wilczyca, na Kocica. :D
    Nagrodę za najlepsze rodzeństwo dostają Ikari i Izaya. Nawet imiona pasują. Uważam, że Izaya miałby moc zatrzymania zapędów Ikari, a Ika destrukcyjnie psułaby jego miłość do ludzi.

    Kurwa, muszę na dwa, bo nie chce opublikować mi komentarza!

    OdpowiedzUsuń
  7. " – Co roku tak mówisz, a potem jak oszalała lepisz uszka i gotujesz dwanaście potraw.
    – Nieprawda." Prawda. w tym roku to ty będziesz niewolniczo pracować w mojej kuchni, o ile ci mój chłop pozwoli wgl do niej wejść [już zapowiedział, ze kuchnia to jego królestwo, nie wiem czy się śmiać i cieszyć, czy martwić, że przytyję. ] :D
    "– Nic nie wymyśliłem. Miałem kilka bonów do makro. Na choinki." Dlaczego uważam, że to cały Izaya?! :D Ubóstwiam tego palanta, a tutaj to szczególnie cały on! :D
    "– Wystarczy „Święty”. – Stojący za drzwiami postawny osobnik w czerwonym kombinezonie złapał Ikari za przód koszulki i przytrzymał, udaremniając grawitacji sponiewieranie wilczycą. – Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? " Gdyby nie było tam tylu ludzi, a sama Ikari i Derek, [omyślałabym, ze zaraz zacznie się pisiont twarzy Hale'a. :D Naprawdę muszę przestać z kawą i energolami.
    "– Jemioła – podpowiedział," Inteligenty Hale i jego inteligentne stwierdzenia jak zawszena miejscu! :D <3
    " – A tak w temacie dzieci – zagadnęła Ikari, wskakując na blat. – Gdzie wasz najstarszy syn?
    Minako wysypała na siebie pół kilo mąki i zaniosła się kaszlem.
    – Najstarszy? A czemu o niego pytasz?" No właśnie?! O chuj tu chodzi?! Dostałam Ciar. jeżą mi się włosy bardziej niż kociej Trisi. :P A nie miało to być... ale... A czy... przecież... Z kościoła... Let me in... NIE WIEM! CHCĘ ODPOWIEDZI!
    "– Pachniesz nie najgorzej, ale na razie cię nie lubię " O widzę Tris w mojej ekipie! :D
    " – Ty coś kombinujesz, nie? – Minako patrzyła na niego podejrzliwie.
    – Ja? Widziałaś, żebym ja coś kiedyś kombinował?
    – Całe życie " I, czy ty założyłaś mi jakiś podsłuch w domu? Serio?!
    "Minako, byłaś tam wtedy." WHAT THE HALE!!!!!!!! No właśnie, gdzie?! I CO SIĘ TAM STAŁO?! aż mi się caps sam włącza.
    "– Spadaj – warknęła," Powinna mupowiedzieć "Ugryź mnie" tak tematycznie. xD
    Dobra. Jeszcze oddycham. Jaki Derek, jak co? O co IM chodzi?! Co się tam stało?! Robisz takie napięcie, że zapomniałam, jak się oddycha i nie zauważyłam, że już piję gront z kawy. :D Doskonale widziałam tą scenę, jak Derek ją wyciąga, nawet słyszałam jego głos w głowie... :D
    "Reszta dnia upłynęła wszystkim na obstawianiu wygranego w tej gonitwie. Dopiero wieczorem Ikari udało się rozdzielić arcywrogów, sadzając podczas wieczerzy każdego z nich po przeciwnym końcu stołu, dzięki czemu spożyli kolację we względnym spokoju. " <3
    Nie będę kopiować całej końcówki. Powiem tylko, że już godzinę siedzę i próbuję to wszystko rozkminić. Prezent od Dereka? Najlepszy brat na świecie? Pierwszy Syn jak Izaya? To z kim Ika...? Nie, jak to rozkminię, to dam znać. Czyli za jakieś kilka lat. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy raz spotykam się z tym, że mam za długi komentarz! Aż się sama nie mogę sobie nadziwić :D

    I jeszcze raz. GERARD WAY!!!!! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Z jakieko anime był ten gif?

    OdpowiedzUsuń
  10. CZO TO, KTO TO, JAK TO?! JAK MOGŁAM O TYM NIE WIEDZIEĆ?! Feniks, ja cię pobije! Tylko nadrobię XDXD.

    WILCZY, TEJ NOCY JESTEŚ MOJA!

    OdpowiedzUsuń